Bąkiewicz: Było widać, że policja jest zainteresowana eskalacją zamieszek
DoRzeczy.pl: Na proteście rolników wiedzieliśmy pałowanie ludzi z flagami, policjantów rzucających kamieniami w tłum. Przypomniały się panu czasy Marszu Niepodległości za rządów Tuska?
Robert Bąkiewicz: Tak. Mechanizm tej prowokacji był podobny do wydarzeń, które miały miejsce na Marszach Niepodległości. Ewidentnie było widać, że policja jest zainteresowana eskalacją zamieszek.
Policjant, który na nagraniu rzuca kamieniami, miał zgłosić się do złożenia wyjaśnień. Czy myśli pan, że będą wyciągnięte konsekwencje wobec policjantów, którzy przekraczali uprawnienia?
Zostaną wyciągnięte konsekwencje, które nie poniosą za sobą prawdziwych konsekwencji. PR-owo zostanie to rozegrane w ten sposób, że został ukarany, natomiast władza musi pokazać, że przy kolejnych pacyfikacjach protestujących grup społecznych policjanci będą mogli czuć się bezpiecznie. Włos z głowy mu nie spadnie, ale PR-owo będzie to sprzedane jako pewne rozliczenie tego człowieka za ten czyn.
W przyszłości będziemy mieli do czynienia z podobnymi eskalacjami?
Myślę, że tak. Te wydarzenia pokazują, że rząd chce stosować siłę. Wcześniej była próba usunięcia strajkujących rolników znad granicy, przygotowanie wyłączonej strefy przygranicznej, która uniemożliwia legalne prowadzenie zgromadzeń. To wskazuje, że ton i działania są konfrontacyjne. Po to, żeby ewentualnych protestujących zmusić do tego, by odstąpili od własnych działań. Tym razem się nie udało. To było źle przygotowane. Czasy się zmieniły.
Gdy były Marsze Niepodległości w 2014 r. lub wcześniejsze, wtedy nie było tak dużo sprzętu elektronicznego, jak dzisiaj. Wszystko jest dobrze udokumentowane. Trudno w tej chwili Tuskowi mówić, że to nagrania sprzed 5 lub 10 lat. Następnym razem się zastanowią, ale będą próbowali w ten sposób rozwiązywać problemy. Kolejnym razem lepiej się przygotują, będą musieli zdeprecjonować swoich przeciwników, by opinia publiczna nie mogła ich bronić. Zresztą tutaj mieliśmy podobne zabiegi. Premier Tusk nazywał tych ludzi chuliganami, była próba wykluczenia ich, przypięcia im łatki, która spowodowała, że społeczeństwo nie będzie ich broniło. Skala tych nadużyć była tak duża, zostało to udokumentowane, że po prostu władza musi się wycofywać z tego. Zresztą minister Kierwiński za swoją wypowiedź w Sejmie powinien ponieść odpowiedzialność. Powinien być odwołany przez premiera Tuska.