Rewolucja kadrowa w ambasadach. Szef MSZ: To rzecz prawie rutynowa
Szef MSZ Radosław Sikorski podjął decyzję o zakończeniu misji przez ponad 50 ambasadorów oraz o wycofaniu kilkunastu kandydatur zgłoszonych do akceptacji przez poprzednie kierownictwo resortu.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych przekazało, że proponowane zmiany zostały przedstawione w ramach Konwentu Służby Zagranicznej, a po ich akceptacji przez premiera Donalda Tuska uruchomiono praktyczne procedury odwoławcze. MSZ wyraziło również nadzieję "na zgodne współdziałanie w tej sprawie najważniejszych władz w kraju".
Szef MSZ: Będziemy to robić w sposób cywilizowany
Minister spraw zagranicznych mówił na antenie radia RMF FM o zmianach w polskich placówkach dyplomatycznych. – To rzecz prawie rutynowa. Przypominam, że ambasadorzy reprezentują bardziej rząd niż państwo, a politykę zagraniczną prowadzi Rada Ministrów – powiedział.
– Mamy ustawę przegłosowaną za poprzedniego rządu, że wstępnych konsultacji dokonuje tzw. konwent. Odbył się i te decyzje zostały przegłosowane większością 3 do 1 – oświadczył Radosław Sikorski.
– To dopiero początek procedury. Będziemy to robić w sposób cywilizowany. Nie zawsze tak bywało za naszych poprzedników. Ludzie mają dzieci w szkołach, sytuacje życiowe, potrzeba przygotować następców. Po to, żeby odwołać jednego ambasadora, a powołać innego, jest potrzebne kilkanaście podpisów. To trochę czasu zajmuje – mówił szef polskiej dyplomacji. – To nie jest ujęte w prawie, ale zakłada się, że ambasador służy od trzech do czterech lat, a nie na wieki wieków. Zdarza się w dyplomacji, że zamiast ambasadorów są charge d'affaires – zaznaczył.
Prezydencka minister Małgorzata Paprocka zwróciła uwagę w rozmowie z Polsat News, że konstytucja nakazuje współpracę Rady Ministrów i ministra spraw zagranicznych z prezydentem w sprawie polityki zagranicznej. – Ambasadorów powołuje i odwołuje prezydent, więc komunikat MSZ jest, delikatnie mówiąc, mocno na wyrost – oceniła.