"Aborcja jest ok". Skandaliczna okładka "Wysokich obcasów"
Choć najnowszy numer "Wysokich obcasów" nie jest jeszcze dostępny w kioskach, już wywołał falę oburzenia. Oto redaktorki dodatku do "Gazety Wyborczej" ogłaszają: "Aborcja jest ok". To już nie jest "trudny wybór do którego kobieta ma prawo", ale jest to coś, co jest "ok".
Tematem wiodącym numeru jest Aborcyjny Dream Team, a więc grupa kobiet która zamierza jeździć po kraju i rozmawiać o aborcji. "Często słyszymy: społeczeństwo nie jest gotowe, musi dojrzeć. Społeczeństwo to nie awokado, ktoś musi wykonać tę pracę, dać głos kobietom. I powiedzieć: aborcja jest normalna" – czytamy w "Wysokich Obcasach".
"Obrzydliwa próba normalizacji aborcji" – komentuje okładkę Tomasz Terlikowski. "Ciekawe, jakie by było wycie (słuszne), gdyby ktoś wydał gazetę z trzema facetami (sympatycznie i ciepło wyglądającymi) i podpisem „Gwałt jest OK”. I słusznie, by wyto. Pytanie, dlaczego nie krzyczą, gdy ktoś próbuje przekonywać, że zabicie nienarodzonego dziecka jest OK? A przecież każdy normalny mężczyzna i każda normalna kobieta ma świadomość, że... ani gwałt na kobiecie (dziecku i mężczyźnie też nie), ani mord na niewinnym dziecku nie jest OK. Zbrodnia pozostaje zbrodnią niezależnie od tego, jak się ją kolorowo zapakuje" – pisze publicysta.
"Rozumiem, że gdy ma się coś takiego na sumieniu to próbuje się przekonywać siebie i innych, że wszystko jest OK, że to nic wielkiego, bo przecież wiele kobiet już to zrobiło. Ale... to nie jest droga wyjścia z cierpienia, ze zniewolenia, z grzechu. Kobietom, które miały aborcję trzeba jasno powiedzieć: to nie jest OK, to nie było OK, ale jest przebaczenie. W Jezusie Chrystusie, który jest silniejszy niż grzech, zło. Jedynym warunkiem jego otrzymania jest jednak... uznanie własnego grzechu. Innej drogi nie ma. Okładki, manifestacje, utwierdzanie się w złu nie tylko nie zniosą cierpienia i wyrzutów sumienia, ale jeszcze je wzmocnią. Nie warto iść w taką stronę" – dodaje Terlikowski.
Oburzenia przekazem "Wysokich obcasów" nie kryją także Sławomir Jastrzębowski i Andrzej Gajcy.