Niemiecki minister: Zboże z Ukrainy nie niszczy rynku UE
Niemiecki minister rolnictwa Cem Oezdemir stwierdził, że "czasem ma wrażenie, że wielu nie rozumie, iż obrona Ukrainy, a tym samym także obrona nas wszystkich, nie polega tylko na dostawach broni i amunicji do obrony przed rosyjską agresją". – Także na tym, by nie brać udziału w putinowskiej propagandzie – powiedział polityk Zielonych, pośrednio krytykując postawę polskich rolników, którzy protestują m.in. przed napływem produktów rolnych z Ukrainy.
Minister uważa, że nie ma żadnych dowodów na to, iż ceny zboża spadają z powodu importu z Ukrainy. – Ten, kto tak mówi powinien udowodnić za pomocą faktów i liczb – powiedział Oezdemir. Według niego pełne spichlerze w Polsce są zaś skutkiem tego, że "poprzedni minister z PiS miał wspaniały pomysł, by dawać rolnikom rady, kiedy mają sprzedawać swoje zboże". Chodzi o wypowiedzi byłego ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka.
"To niesprawiedliwe"
– Jestem gotów na to, byśmy solidarnie pomogli tam, gdzie dochodzi do zakłóceń na rynku. Ale winić Ukrainę za błędy, których należy szukać gdzie indziej, jest niesprawiedliwe. To pomaga narracji i propagandzie Putina – oświadczył niemiecki minister. Jak dodał, popiera utrzymanie "trudnego kompromisu", który udało się w UE wynegocjować w tej sprawie.
Umowa o bezcłowym handlu UE z Ukrainą, wprowadzona po rosyjskiej napaści z 24 lutego 2022 r., ma zostać przedłużona po raz kolejny i obowiązywać do czerwca 2025. Zawierać ma jednak zabezpieczenia, pozwalające chronić unijnych rolników przed skutkami nadmiernego wzrostu importu produktów rolnych. Rozszerzono listę produktów, które mają być objęte ograniczeniami w imporcie; do jaj, drobiu i cukru dodano owies, kukurydzę, kasze i miód. Część organizacji rolniczych skrytykowało fakt, że na liście nie ma pszenicy.