"Rzuciliście się na mnie jak na ochłap mięsa". Dramatyczna mowa końcowa sędziego Topyły
Sędzia uniewinniony
Sąd Najwyższy uniewinnił w sprawie dyscyplinarnej sędziego Mirosława Topyłę od zarzutu kradzieży 50 złotych. Tym samym SN zmienił wyrok sądu dyscyplinarnego I instancji, który usunął Topyłę ze stanu sędziowskiego w związku z tym zarzutem. Sędzia w marcu zabrał banknot położony na ladę stacji paliw pod Sochaczewem przez starszą kobietę. Kiedy sprawa wyszła na jaw, minister sprawiedliwości zdecydował o odsunięciu sędziego od obowiązków służbowych i zażądał podjęcia wobec niego czynności dyscyplinarnych.
"Mówią: Mirek, nie ma sprawiedliwości"
– Czuję straszną krzywdę, ale nie ja jestem w tym najważniejszy. Czuję krzywdę żony, która jest sędzią od 10 lat i mówiła, że nie wierzy w to, co robią. Krzywdę dzieci, które płaczą w nocy. Krzywdę moich współpracowników, ja ich pocieszam, że będzie dobrze. Krzywdę znajomych sędziów i prokuratorów, którzy mówią: Mirek, nie ma sprawiedliwości – powiedział w mowie końcowej uniewinniony sędzia.
– Co ja takiego zrobiłem, że spotyka mnie taka krzywda? Dochodzę do smutnej konstatacji: to, co się stało, jest za karę! Że pracowałem, że angażowałem się, że traciła rodzina. Że traciła zdrowie. To jest kara! – wskazywał Mirosław Topyła w emocjonalnym przemówieniu. Sędzia dobitnie skrytykował to, jak jego sprawę relacjonują media: – Rzuciliście się na mnie jak na ochłap mięsa, żeby lepiej sprzedać swoje publikacje, bo kto z was się w życiu nie pomylił, zabiegany, zmęczony, roztargniony?