Kuźmiuk: W kolejnych miesiącach inflacja będzie rosła
DoRzeczy.pl: Inflacja wzrosła po raz pierwszy od 13 miesięcy. Wiele osób przed tym ostrzegało. Czy spełniają się złe przewidywania?
Zbigniew Kuźmiuk: Niestety tak. Poprzedni miesiąc był ostatnim miesiącem spadku inflacji. To były doskonałe rezultaty działań NBP, który w ciągu roku doprowadził do rekordowego spadku inflacji. Przypominam, że wróżono 25 proc. inflację, a od marca 2023 do marca 2024 inflacja spadła z 18,4 proc. do 2 proc. Teraz niestety rośnie i wszystko wskazuje na to, że w kolejnych miesiącach będzie rosła, a później będziemy mieli przyspieszenie od lipca, gdy zostaną podwyższone ceny nośników energii, a później wody i ścieków, bo o to ubiegają się wszystkie samorządy. Będziemy mieli wyraźny skok inflacji.
Jeszcze w lutym i marcu NBP prognozował, że może to być 7-8 proc. a obawiam się, że to może być więcej, jeśli skumulują się te podwyżki, jeśli potwierdzi się informacja, że wzrosną ceny gazu o 50 proc. Jeśli nie będzie osłon dla przedsiębiorstw, bo mają być osłony, jeśli chodzi o energię elektryczną, ale okazuje się, że przedsiębiorstwa mają być z nich wyłączone, ponieważ pani Hening-Kloska zapomniała zwrócić się do Komisji Europejskiej o przedłużenie możliwości udzielania pomocy publicznej. Wtedy będziemy mieli do czynienia z powrotem na szybką ścieżkę wzrostu inflacji. Wtedy będzie trzeba oczekiwać posunięć Rady Polityki Pieniężnej w postaci podwyżki stóp procentowych.
Rząd próbuje zwalić odpowiedzialność na PiS? Słyszymy, że była „dziura Morawieckiego”, słyszymy ataki na prezesa Glapińskiego.
Myślę, że to się nie może udać. Gdy GUS ogłosił spadek inflacji do 2 proc., to oni ogłosili, że wystarczyło trzy miesiące działań rządu i inflacja jest najniższa. Przyznawali się, że to ich działalność przyczyniła się do spadku inflacji, tak więc teraz ich działalność powoduje wzrost tej inflacji. Nie mogą tego zrzucić. Natomiast walka z prezesem Glapińskim i NBP nie sprzyja dobremu postrzeganiu Polski na rynkach. To umknęło uwadze opinii publicznej, ale ostatnio rząd chciał sprzedać obligacje za około 10 miliardów, a okazało się, że popyt był na połowę. Żądano wyższego oprocentowania, a z reguły, jeśli jest transza, to popyt jest dwa, trzykrotnie wyższy niż sprzedaż. Tym razem było inaczej, zaczęło się duże pożyczanie na rynkach międzynarodowych, emisja w euro, dolarach. To próba ucieczki z krajowego rynku i szukanie pożyczek poza granicami, co nie najlepiej świadczy o polityce tego rządu.