"Ucieczka na Białoruś to tylko przykrywka". Nowe fakty ws. sędziego Szmydta
Tomasz Szmydt, sędzia II Wydziału Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, poprosił władze Białorusi o "opiekę i ochronę". W poniedziałek na konferencji prasowej w Mińsku przekonywał, że musiał opuścić Polskę, ponieważ nie zgadza się z działaniami władz w Warszawie.
Szmydt opublikował na swoim profilu w serwisie X pismo skierowane do prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego i do wiadomości prezydenta RP oraz Krajowej Rady Sądownictwa w sprawie zrzeczenia się funkcji sędziego. Napisał, że to wyraz "protestu przeciwko niesprawiedliwej i krzywdzącej polityce prowadzonej przez władze Rzeczypospolitej Polskiej wobec Republiki Białorusi i Federacji Rosyjskiej".
Prokuratura Krajowa wszczęła śledztwo z paragrafu o szpiegostwo, a Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego kontrolę, do jakich ściśle tajnych informacji Szmydt miał dostęp jako sędzia. Wydział II, w którym pracował od ponad pięciu lat, zajmuje się sprawami funkcjonariuszy służb mundurowych i wojskowych oraz skargami na decyzje szefa ABW o odmowie wydania poświadczenia bezpieczeństwa, a więc dostępu do materiałów niejawnych.
Premier Donald Tusk zwołał na środę posiedzenie Kolegium do Spraw Służb Specjalnych, którego tematem będą "domniemane wpływy rosyjskie i białoruskie w polskim aparacie władzy w poprzednich latach".
Sędzia był rosyjskim agentem? "Takich Szmydtów jest dużo w różnych miejscach"
Sędzia Tomasz Szmydt mógł być od dłuższego czasu rosyjskim agentem, a jego ucieczka na Białoruś to tylko przykrywka – informuje w środę "Rzeczpospolita", powołując się na rozmowy z oficerami polskich tajnych służb.
– Wygląda na to, że to agent rosyjski, którego z jakichś powodów musieli ewakuować, ale inni agenci nadal pracują. Wątek białoruski to "maskirowka" – powiedział gazecie jeden z wysoko postawionych byłych funkcjonariuszy ABW zajmujący się kontrwywiadem. Według niego "takich Szmydtów jest dużo w różnych miejscach".
Jak podaje "Rz", najważniejsze pytanie, jakie stawiają siebie dziś polskie służby, brzmi: dlaczego tak atrakcyjnie uplasowanego agenta, który mógł być eksploatowany jeszcze długie lata, poświęcono i zdemaskowano?
Rozmówca dziennika przedstawiony jako "doświadczony oficer" zastanawia się, czy Szmydt został ostrzeżony i w konsekwencji ewakuowany? – Jeśli tak, czy był to efekt błędu w rozpracowaniu służb czy wręcz przecieku? – pyta. I podkreśla, że sprawa musi zostać wyjaśniona "do spodu".