"Mąż właśnie umarł". Szokujące, co spotkało żonę Zbigniewa Ziobry
Były minister sprawiedliwości jest w trakcie terapii onkologicznej w związku ze zdiagnozowaniem u niego złośliwego raka przełyku. Przeszedł już bardzo ciężką operację usunięcia nowotworu. Pod koniec marca przebywał na konsultacjach medycznych za granicą. Polityk postanowił jednak natychmiast wrócić do kraju, kiedy tylko dowiedział się, że do jego domu wkroczyli funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wtedy też lider Suwerennej Polski po raz pierwszy od miesięcy rozmawiał z dziennikarzami. Później udzielił jeszcze kliku wywiadów. Od tamtej pory jednak rzadko zabiera publicznie głos.
W ubiegłym tygodniu Beata Kempa przekazała nowe informacje o stanie zdrowia Zbigniewa Ziobry. W programie "Fakt Live" eurodeputowana Suwerennej Polski potwierdziła wcześniejsze, nieoficjalne informacje, w myśl których u byłego ministra sprawiedliwości, a jednocześnie lidera jej ugrupowania nastąpiły komplikacje. – Chcę powiedzieć jasno, że sytuacja nie jest najlepsza. Pan minister będzie musiał się prawdopodobnie poddać kolejnemu zabiegowi z powodu komplikacji, które nastąpiły – poinformowała.
Żona Zbigniewa Ziobry dostawała telefony o jego śmierci. "Przerażona wydzwaniała do mnie, czy żyję"
W rozmowie z "Super Expressem" były minister sprawiedliwości ujawnił, że jego żona, Patrycja Kotecka-Ziobro, która przebywa teraz w Brukseli, dostawała przerażające telefony, w których informowano ją o śmierci męża.
– Moja żona kilka dni temu otrzymała telefon z informacją, że jej mąż właśnie umarł. Przerażona wydzwaniała do mnie, czy żyję. To psychiczne znęcanie się nad żoną. Ale przede wszystkim nad matką dwojga małych dzieci. To także znęcanie się nad dziećmi, które przecież są świadkami tego wszystkiego... – podkreślił Zbigniew Ziobro. – Ta agresja pokazuje nienawiść i dominującą chęć zemsty zleceniodawców takich działań – dodaje polityk.
"Ktoś kazał ekipie TVP...". Ziobro przypomina, co się działo po wejściu ABW
Zbigniew Ziobro, w rozmowie z "Super Expressem" wrócił również do czasu, kiedy do jego domu wtargnęli agenci ABW. Zdradził, że ekipa TVP Łódź koczowała tam od czasu przeszukania aż do ostatniego dnia kampanii wyborczej przed wyborami samorządowymi.
– Ktoś kazał ekipie TVP Łódź stać pod naszym wiejskim domem codziennie od 5 rano do 22. Od dnia przeszukania do ostatniego dnia kampanii wyborczej do samorządu. Cała ekipa tam koczowała przez tyle dni. W godzinach, kiedy prawo w Polsce pozwala przeprowadzać zatrzymania. Ja mam immunitet, więc to straszenie dotyczyć mogło tylko żony – stwierdził.
– To dręczenie kobiety realizują ludzie mający pełne usta frazesów o prawach człowieka, a zwłaszcza prawach i godności kobiet. Zastraszają całą moją rodzinę. Z taką żądzą odwetu i nienawiści ci ludzie są zdolni do wszystkiego, nie wyłączając podrzucenia sfabrykowanych dowodów i "pracy" nad świadkami, by składali fałszywe zeznania przeciwko mnie i naszemu środowisku – podkreśla Ziobro.