Cejrowski: Demokraci mogą wymienić Bidena. Lisicki: Próbują uziemić Trumpa
Od początku kwietnia trwa proces byłego prezydenta USA Donalda Trumpa. Postawiono mu 34 zarzuty fałszowania dokumentacji biznesowej w celu ukrycia tajnej wypłaty pieniędzy na rzecz gwiazdy filmów pornograficznych Stormy Daniels na krótko przed wyborami w 2016 roku. Daniels twierdzi, że około 10 lat wcześniej odbyła stosunek seksualny z Trumpem. To bezprecedensowy proces, ponieważ pierwszy raz w dziejach Ameryki były prezydent staje przed sądem w sprawie kryminalnej.
Donald Trump nie przyznaje się do winy i zaprzecza, że doszło do spotkania. Nazwał sprawę wniesioną przez prokuratora okręgowego, demokratę Alvina Bragga, politycznym "polowaniem na czarownice", które miało zakłócić jego kampanię wyborczą. Sprawa zapłaty za milczenie to jedno z czterech postępowań karnych wniesionych przeciw Trumpowi. W czasie procesu Trump musi przychodzić do sądu niemal codziennie, z wyjątkiem środy i weekendów.
Co ciekawe, sam fakt ewentualnego skazania z czysto prawnego punktu widzenia nie zamknąłby Trumpowi drogi do Białego Domu. Konstytucja USA przewiduje bowiem tylko trzy wymogi dla kandydata na prezydenta: musi być urodzony w USA, mieć co najmniej 35 lat i mieszkać w kraju od co najmniej 14 lat.
Lisicki i Cejrowski komentują
W najnowszym odcinku programu "Antysystem", który swoją premierę miał w środę, Paweł Lisicki i Wojciech Cejrowski skomentowali m.in. proces Donalda Trumpa i sytuację w Stanach Zjednoczonych. – Czytałem sprawozdanie dot. procesu Donalda Trumpa. Rzecz jest jakaś dziwna, bo rozumiem, że nie może ruszać się z tego miejsca, nie może nic mówić, nic nie może, a sędzia jest strasznie groźny i ciągle mówi, że mu coś zrobi – zauważył Paweł Lisicki, red. naczelny "Do Rzeczy".
– Na tym polega proces pokazowy, by przestraszyć wszystkich. W tym przypadku chodzi o to, by uwiązać go w Nowym Jorku, bo jeśli nie będzie stawiał się na rozprawy, to będzie go można doprowadzić siłą na salę sądową. Na razie sędzia mu zakazuje, jedynemu w sali, udzielania wywiadów, bądź wypowiedzi w mediach na temat tego, co dzieje się w sali sądowej. Tylko on ma knebel, bo dziennikarze i świadkowie nie. Na przykład dziennikarka Fox News chodziła codziennie na salę i opowiadała później, co widziała. Jedynie Trumpa sędzia zablokował. Za to była kara grzywny, więc Trump mówił, co chciał, a później ją płacił. Sędzia się na to zezłościł i zapowiedział, że kolejnym razem wsadzi go do więzienia, jeśli powie cokolwiek. Trump publicznie o tym powiedział, ale stwierdził, że pójdzie siedzieć – tłumaczy Wojciech Cejrowski.
Zwiastun 73. odc. programu "Antysystem". Całość dostępna dla Subskrybentów.