Rosyjskie służby przyjechały po Szmydta. "Przesłuchują go, wycisną jak cytrynę"
"Gazeta Wyborcza", powołując się na informacje przekazane białoruskiej opozycji przez ich źródła w służbach Aleksandra Łukaszenki, podaje, że wysłannicy rosyjskiej FSB pojawili się w stolicy Białorusi w związku ze sprawą byłego sędziego z Polski. "Przesłuchują go, wycisną jak cytrynę" – czytamy.
O sprawie Szmydta, ściganego listem gończym pod zarzutem szpiegostwa, opowiedział "GW" Aliaksandr Azarau, były podpułkownik białoruskiej milicji. Obecnie jest prezesem fundacji BYPOL w Warszawie, która zrzesza byłych pracowników i funkcjonariuszy białoruskich służb bezpieczeństwa, którzy przeszli na stronę opozycji.
Szmydt, były sędzia II Wydziału Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, poprosił władze Białorusi o "opiekę i ochronę". W maju na konferencji prasowej w Mińsku przekonywał, że musiał opuścić Polskę, ponieważ nie zgadza się z działaniami władz w Warszawie.
Rosja czy Białoruś? Kto zwerbował Szmydta?
Jak podkreśla dziennik, to właśnie informatorzy z białoruskich służb donieśli, że Szmydt miał zostać zwerbowany przez białoruski wywiad wojskowy. Azarau uważa, że Rosjanie o tej operacji dowiedzieli się dopiero po jej zakończeniu.
Podpułkownik Maciej Korowaj, wojskowy analityk, emerytowany funkcjonariusz Służby Wywiadu Wojskowego (SWW) jest zdania, że operacja związana ze Szmydtem została przeprowadzona przez białoruskie służby cywilne, czyli KGB.
– Szmydt bywa widywany z ludźmi białoruskiego KGB. Nawet dał się sfotografować z jego szefem. Poza tym to jest służba, która zajmuje się pozyskiwaniem informatorów związanych ze światem polityki – argumentuje Korowaj w rozmowie z "Wyborczą".
Gazeta zwraca uwagę, że na portalu społecznościowym X pojawiło się zdjęcie Szmydta z Iwanem Tertelem, szefem białoruskiego KGB, który ma polskie korzenie. Szmydt sam pochwalił się tą fotografią w sieci, pisząc, że "serdecznie pozdrawia pana generała".