Lisicki: Ekipa rządząca ma krew na rękach. Szef MON powinien odejść

Dodano:
Redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy" Paweł Lisicki Źródło: PAP / Paweł Supernak
Można powiedzieć metaforycznie, że ta ekipa rządząca z Tuskiem, Bodnarem i Kosiniakiem-Kamyszem na czele, ma krew na rękach polskich żołnierzy. Zarówno tego, który jest w szpitalu, jak i potencjalnych ofiar, ponieważ wiedza, że nie mogą liczyć na żadne wsparcie rządu, paraliżuje – mówi Paweł Lisicki, red. naczelny "Do Rzeczy".

DoRzeczy.pl: Trzech polskich żołnierzy, którzy oddali strzały ostrzegawcze w kierunku grupy nielegalnych imigrantów, zostało skutych kajdankami i postawiono im zarzuty. Do zdarzenia doszło dwa miesiące temu, ale dopiero dziś się o nim dowiadujemy. Wiadomo już, że szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz wiedział o sprawie, ale nie wiedział za to prezydent Andrzej Duda, zwierzchnik Sił Zbrojnych RP.

Paweł Lisicki: To wzorcowy przykład działania państwa pod rządami Platformy Obywatelskiej. Minister obrony narodowej zachowuje się jak osoba, od której nic nie zależy, o niczym nie wie i nic nie może, ale ma dobrą wolę. Narzucają się tu same mocne określenia. Mamy do czynienia z totalnym bezwładem i brakiem kompetencji. Kosiniak-Kamysz powinien natychmiast podać się do dymisji, bo nie jest w stanie zapewnić kluczowego elementu, jakim jest poczucie bezpieczeństwa polskich żołnierzy.

Warto też wspomnieć o skandalicznych próbach przerzucania odpowiedzialności za poprzedników, co próbuje robić prokurator generalny Adam Bodnar. To lewacki aktywista i na tym jego rola powinna się skończyć, ale niestety otrzymał władzę i działa tak, jak oni to robią, czyli z całkowitym lekceważeniem dlatego, czym jest interes polskiej armii i państwa.

Jak mogą się czuć żołnierze i obywatele, którzy z jednej strony słyszą zapewnienia płynące z ust premiera i szefa MON, że państwo wspiera ochronę granicy, a z drugiej strony dowiadują się takich rzeczy?

Gdybym był żołnierzem, to miałbym wrażenie, że mi napluto w twarz. Wykonują niezwykle odpowiedzialną pracę, narażają swoje życie dla obrony państwa oraz społeczeństwa i zamiast uzyskać jednoznaczne wsparcie, to mamy do czynienia z jakąś dziwaczną próbą dystansowania się. To państwo PO w pigułce. Działali w taki sam sposób poprzednio, jakby nic od nich nie zależało, a gdy przychodzi do kryzysu, to mamy próbę zrzucania odpowiedzialności na innych.

Polacy za to mogą poczuć, że nikt nie troszczy się o ich bezpieczeństwo. Mamy jakichś pajaców, którzy wygadują dyrdymały, ale nie są w stanie wykonywać swoich psich obowiązków.

To chyba też tłumaczy, dlaczego żołnierze nie używali broni w ostatnich tygodniach, kiedy ich atakowano? W efekcie jeden z żołnierzy jest w szpitalu w stanie krytycznym. Żołnierze musieli mieć świadomość, co się stało z ich kolegami.

Można powiedzieć metaforycznie, że ta ekipa rządząca z Tuskiem, Bodnarem i Kosiniakiem-Kamyszem na czele, ma krew na rękach polskich żołnierzy. Zarówno tego, który jest w szpitalu, jak i potencjalnych ofiar, ponieważ wiedza, że nie mogą liczyć na żadne wsparcie rządu paraliżuje.

Nie da się uciec przy tym od aspektu politycznego. W niedzielę mamy wybory do PE. Rządzący próbują w absurdalny sposób obarczyć odpowiedzialnością Zbigniewa Ziobro. Czy to będzie miało wpływ na wynik wyborczy?

PO przyzwyczaiła nas do tego, że są sprawni w jednym – zrzucaniu odpowiedzialności na innych. Upatrują sobie wówczas taką ofiarę. W tym przypadku jest to Zbigniew Ziobro, który nawet z racji zdrowotnych nie może się bronić, a następnie wykorzystują przewagę medialną. Próbują narzucać swoją narrację. Mam jednak wrażenie, że w tym przypadku to nie przejdzie. Polacy dali się nabrać na lep obietnic Tuska w kampanii, ale sytuacja, w której władza nie wykonuje swojego najbardziej podstawowego obowiązku, jakim jest zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom to tak gruba sprawa, że może to dotrzeć nawet do najbardziej gorących zwolenników Donalda Tuska. To oznacza, że może to mieć wpływ na wynik wyborczy. Propaganda platfomerska może nie być w stanie stłumić tej rzeczywistości.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...