"Teraz prezes będzie obrażony przez kilka dni". Zaskakujące informacje z PiS
W poniedziałek Państwowa Komisja Wyborcza podała pełną listę kandydatów, którzy w głosowaniu zdobyli mandat do Parlamentu Europejskiego. KO wywalczyła 21 miejsc, PiS 20, Konfederacja 6, a Trzecia Droga i Lewica po 3.
Jak się okazuje, młodzi politycy PiS sprawili kilka niespodzianek, zdobywając mandaty, choć startowali z dalszych miejsc. Tak było m.in. w przypadku Waldemara Budy, który prowadził swoją kampanię z 5. miejsca na liście w okręgu numer 6. Były minister rozwoju i technologii pokonał Witolda Waszczykowskiego. Miejsce w Parlamencie Europejskim wywalczył także Piotr Müller, który startował z 4. miejsca w województwie pomorskim. Były rzecznik rządu pokonał m.in. "jedynkę" Annę Fotygę.
Innymi niespodziankami byli Michał Dworczyk, Tobiasz Bocheński, Marlena Maląg, Jacek Ozdoba. Oni też zdobyli mandaty kosztem bardziej doświadczonych partyjnych kolegów.
Złość prezesa
Jak podaje Interia, fakt, że zaufani i protegowani Jarosława Kaczyńskiego nie dostali się do europarlamentu wywołała złość i niezadowolenie prezesa PiS.
– Teraz prezes będzie obrażony przez kilka dni, bo czeka go seria rozmów z tymi, którzy się nie dostali, a którzy będą przychodzić, skarżyć się, płakać, jaka ich krzywda spotkała. Potem mu przejdzie, bo co może zrobić? – mówi jeden z rozmówców portalu.
– Sam fakt, że o tym rozmawiamy jest kuriozalny. Ci, co robią świetne wyniki, mają za to przepraszać, bo ktoś, komu prezes ścisnął rękę na plakacie, się nie dostają – dodał inny.
W partii pojawiają się głosy, że kształt list, za który odpowiadał sam Kaczyński był błędny. Jeśli bowiem politycy z dalszych miejsc zdołali zdobyć mandaty i osiągnąć bardzo dobre wyniki (jak Patryk Jaki), to czy wynik partii nie byłby lepszy, gdyby byli oni liderami w swoich okręgach? Cześć z działaczy zaczyna po cichu mówić o potrzebie pokoleniowej zmiany, jeśli PiS ma w przyszłości znów wygrywać wybory.