Policja na terenie UW. Rektor uczelni: Czuję się z tym źle
Protest studentów Uniwersytetu Warszawskiego w obronie Palestyny trwa od 24 maja. Protestujący domagają się m.in. jednoznacznego potępienia działań Izraela w Strefie Gazy oraz zerwania współpracy z firmami i z uniwersytetami izraelskimi.
11 czerwca protest się zaostrzył. Demonstranci przenieśli się na Kampus Główny UW na Krakowskim Przedmieściu. Studenci skandowali m.in.: "rektor nasyła policję na studentów" oraz "Izrael morduje, a UW współpracuje", mieli także ze sobą hasła wypisane na kartonach oraz flagi Palestyny.
Rektor UW: Czuję się z tym źle
Rektor Uniwersytetu Warszawskiego wezwał na miejsce policję. Co najmniej sześcioro studentów dostało wezwania na komendę z powodu zakłócania porządku publicznego. "Rektor Uniwersytetu Warszawskiego zwrócił się do nas z prośbą o udrożnienie ciągów komunikacyjnych" – poinformował rzecznik prasowy stołecznej policji podinsp. Robert Szumiata.
– We wtorek protest się nasilił, chociaż nie zebrało się więcej osób. Zostały jednak zablokowane drogi ewakuacyjne. Nikt nie mógł wjechać i wyjechać z Kampusu Głównego, bo protestujący ustawili ławki i palety budowlane w bramach (...). Straż uniwersytecka prosiła o odblokowanie ciągów komunikacyjnych, ale bez skutku – tłumaczył w rozmowie z Polską Agencją Prasową rektor UW prof. Alojzy Nowak.
– Nawet wobec takiej sytuacji nie chciałem reagować, ale dowiedziałem się, że pracownik przyjmujący chemioterapię o wyznaczonej porze w szpitalu nie mógł opuścić kampusu. To samo spotkało kobietę w ciąży – powiedział.
W środę, 12 czerwca rektor poprosił policję o "możliwie spokojne udrożnienie ciągów komunikacyjnych przy wykorzystaniu zespołu antykonfliktowego". Jak zaznaczył, to była "kumulacja zdarzeń z dwóch dni, kiedy zachowanie protestujących przybierało coraz bardziej agresywną formę". Przypomnijmy, że na wejście policji na teren uniwersytetu potrzebna jest zgoda rektora. Prof. Alojzy Nowak podkreślił, że decyzję o wezwaniu na miejsce policji nie podjął sam, lecz w gronie m.in. prorektorów i pracowników straży. – Czuję się z tym źle. Ale dziś wiem, że nie było innego wyjścia. Wykorzystałem wszystkie możliwości – stwierdził.