"Ja się pod tym podpisuję". Krzywonos popiera adopcję dzieci przez homopary
Jak podało w czerwcu radio RMF FM, projekt ustawy o związkach partnerskich trzeba napisać niemal na nowo i w związku z tym pojawi się w Sejmie dopiero po wakacjach. Według tych doniesień, podstawą do stworzenia ustawy rządowej ma być projekt przygotowany przez Lewicę. Ustawa ma uwzględniać rozbieżności między koalicjantami, które wciąż są duże – najmocniejszy opór stawia PSL pod przywództwem wicepremiera, szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza.
Kwestią sporną jest m.in. tzw. przysposobienie dzieci. Tymczasem według Henryki Krzywonos KO należy rozważyć nie tyle przysposobienie, które jest środkiem pośrednim, ale wprost adopcję dzieci przez związki osób tej samej płci. – Jeśli są porządnymi ludźmi, jeśli mają, choć odrobinę świadomości, że dziecko to nie jest zabawa i będą dążyć we właściwym kierunku, to czemu nie? Oni mogą być lepszymi rodzicami dla tych dzieci niż biologiczni – wskazała w wywiadzie dla portalu Plejada.
"Aby tylko krzywdy nie robił"
– Mówię to z całą stanowczością, jeśli dziecko ma się wychować u pary jednopłciowej i mieć normalne życie, to ja się pod tym dwiema rękami podpisuję. Uważam, że każdy ma prawo do życia, z kim chce i jak chce, bo to jest jego życie. Każdy człowiek — i mówi o tym konstytucja — ma prawo do życia takiego, jakie sam sobie stworzył, aby tylko nie robił innym krzywdy – przekonuje.
Krzywonos zapewnia, że jest "otwarta na takie rzeczy m.in. dlatego, że zna kilku tatusiów, którzy samotnie wychowują dzieci, a mamusia nie interesuje się nimi". – Znam również tatusia, który wychowuje dziecko ze swoim przyjacielem i to dziecko ma dużo lepiej niż inne. Nikt nie powiedział, że wszystkie osoby homoseksualne chcą adoptować dzieci, tak samo, jak nie wszystkie osoby heteroseksualne tego pragną. Natomiast powinni mieć taką możliwość. Jeśli mówimy o ludziach, którzy żyją inaczej, to zawsze powtarzam: co to kogo obchodzi, kto z kim żyje? Byle się wyspał i miał nogi czyste. Nie wolno nam wchodzić z butami w cudze życie! – grzmi Henryka Krzywonos.