Gen. Skrzypczak: Orban chętnie wziąłby udział w rozbiorze Ukrainy
Gen. Waldemar Skrzypczak analizuje działania premiera Viktora Orbana. Węgierski premier odwiedził w ostatnim czasie Kijów, Moskwę i Pekin. Orban wskazuje, że realizuje "misję pokojową", która jest konieczna, aby doprowadzić do zawieszenia broni.
"Viktor Orban próbuje stać się mediatorem pomiędzy Kijowem a Moskwą. Przyjmuje na siebie rolę, mimo że nie reprezentuje poza sobą nikogo. Tym działaniem czyni wiele złego. Po pierwsze, pokazuje Putinowi, że koalicja wspierająca Ukrainę nie jest wcale silnym monolitem. Po drugie, swoim działaniem zwraca uwagę wszystkich tych, którzy są sygnatariuszami porozumienia szwajcarskiego, że do pokoju można iść inną drogą. Niekoniecznie z Zachodem" – przekonuje były dowódca Wojsk Lądowych gen. Waldemar Skrzypczak.
Wojskowy ocenia, że Orban "zechce ustanowić alternatywną dla Zachodu i naszych sojuszników grupę państw, które staną po stronie Putina w walce o pokój, a faktycznie o przyjęcie jego warunków za cenę zawieszenia broni. To jest prawdopodobnie zamiarem Orbana uzgodnionym z Putinem".
Skrzypczak o "rozbiorze Ukrainy"
Dalej Skrzypczak wskazuje, że premier Węgier liczy m.in. "na przyjaźń Moskwy wyrażaną wsparciem energetyki węgierskiej i na Ruś Zakarpacką w przypadku wygranej wojny przez Rosję. Zapewne chętnie wziąłby udział w rozbiorze Ukrainy, z czym od lat wcale się nie kryje". Według wojskowego Orban wierzy też, że Donald Trump wygra w USA wybory prezydenckie i "że on, zbawca Europy i Ukrainy, stanie się jedynym europejskim powiernikiem misji Trumpa w wojnie rosyjsko-ukraińskiej".
"W swojej strategii szantażuje Węgrów nadchodzącą wojną Zachodu przeciwko Rosji. Daje do zrozumienia, że jeśli Węgrzy mu zaufają, to będzie gwarantem (jedynym), że ta straszna wojna ominie Węgry. Jak uczy historia tego kraju, politycy nie umieli wybierać właściwej strony, czego przykładem jest II wojna światowa, w czasie której w kolaboracji nie mieli chyba sobie równych. To jest cena, jaką Węgrzy płacą, powierzając władzę Orbanowi" – opisuje gen. Waldemar Skrzypczak.