Prof. Krysiak: Przed nami fala bankructw i bezrobocia
DoRzeczy.pl: Panie profesorze, stało się to, co pan i wielu innych ekspertów przewidywało. W lipcu mamy duży wzrost inflacji o 1,4 pkt. proc. w skali miesiąca. To początek kłopotów, które czekają nasze portfele?
Prof. Zbigniew Krysiak: Nie cieszy mnie, że spełniają się również moje przewidywania, jeśli chodzi o inflację. Dzisiaj słyszy się o wzroście podatków na nieruchomości, czy szykuje się inne podatki, które będą zwiększały inflację. Czekają nas fale bankructwa i bezrobocia. Licząc, gdyby inflacja wzrastała od 1 proc. do 1,4 proc. miesiąc do miesiąca, to inflacja będzie wynosiła od 12 do 15 proc. rok do roku, gdyby mierzyć ją od kwietnia, maja. Ten proces jest w tej chwili rosnący. Tego nie umie rząd Donalda Tuska zatrzymać, bo likwiduje inwestycje.
Teraz rząd powinien inwestować?
Zawsze w sytuacji gorszej koniunktury gospodarczej trzeba inwestować. Inwestycje podtrzymują wzrost, generują dochody przedsiębiorstw, również dochody budżetowe. Inwestycje, popyt wewnętrzny i eksport to trzy filary wzrostu PKB. Kiedy eksport nie wygląda najlepiej, popyt wewnętrzny również się zredukował, to ratujemy się filarem inwestycyjnym. Tu Donald Tusk niszczy wszystkie kluczowe inwestycje dla przedsiębiorstw – CPK, elektrownie jądrowe. Niszczy się PKP Cargo, czyli różne nasze aktywa, które słyszymy, że Niemcy chcą przejąć. Jesteśmy w sytuacji przed tragiczną perspektywą. Inflacja wysoka, która była wcześniej, miała charakter zewnętrzny, wynikała z otoczenia globalnego. Tutaj mamy charakter impulsu wewnętrznego. Ona bezpośrednio będzie się przekładać na wzrost bezrobocia, fale bankructw przedsiębiorstw i niższe zyski przedsiębiorstw. To przekształci się w deficyt kapitału na transformację energetyczną, czyli deficyt kapitału, na inwestowanie w technologie produkujące energię po niższych cenach.
Ta kilkunastoprocentowa inflacja jest realna?
Rozmawiamy dość regularnie i w poprzednich miesiącach mówiłem, że NBP na podstawie tego, co jeszcze nie działo się obecnie, prognozował dwa-trzy miesiące temu, że inflacja może wynieść 5-6 proc. Ja zaś mówiłem nawet o 8 proc. To, co widzimy obecnie, a wzrost może być jeszcze szybszy, to on może sięgnąć właśnie 12-15 proc. Wcześniej była to inflacja o charakterze kosztowym, bo koszty surowców generowały inflację, tutaj mamy inflację cenową, czyli ceny z powodu wzrostów podatków przekładają się na inflację. To oznacza zredukowanie popytu, inflacja zjada kapitał, pensje. Zmniejszą się zyski mikro, małych i średnich przedsiębiorstw. One będą zwalniały i powstanie łańcuch zdarzeń, gdzie będzie zarówno wysoka inflacja, niski wzrost gospodarczy i wysokie, rosnące bezrobocie. Dla makroekonomii to najtrudniejszy przypadek do wyjścia. To nie jest tak, że to wynika z nieświadomych działań. Absolutnie to działanie, które idzie w kierunku doprowadzenia naszej gospodarki do sytuacji, gdy Niemcy będą mogli za przysłowiową złotówkę przyjmować nie tylko PKP Cargo, ale również inne, bardzo cenne przedsiębiorstwa.