"To ich dobije". Ludzie Tuska szykują nowe dowody przeciwko PiS
W minioną środę Państwowa Komisja Wyborcza rozpatrywała sprawozdania finansowe komitetów z wyborów parlamentarnych z 2023 roku. To właśnie wtedy miała zapaść decyzja dotycząca Prawa i Sprawiedliwości. Odebrania partii Jarosława Kaczyńskiego subwencji domagają się politycy koalicji rządzącej, którzy dostarczyli PKW rzekome dowody w tej sprawie. Wskazują oni na zastrzeżenia dot. wydatkowania środków z Funduszu Sprawiedliwości, wykorzystania mienia publicznego, finansowania spotów czy przyjęcia niedozwolonej korzyści majątkowej. Mimo długiego posiedzenia, PKW nie podjęła w środę decyzji w tej sprawie. Sędzia Sylwester Marciniak poinformował wówczas, że Komisja potrzebuje czasu "na pogłębioną analizę zgromadzonego materiału dowodowego". — Zwracam się do dwóch organów państwa, czyli do Rządowego Centrum Legislacyjnego oraz do NASK. Chodzi o wyjaśnienie wątpliwości, które wynikają z pism, które w ostatnim czasie wpłynęły do PKW — przekazał wówczas szef PKW. Kolejne posiedzenie w tej sprawie zapowiedział na 29 sierpnia.
Większość członków PKW za odrzuceniem sprawozdania PiS?
Początkowo wydawało się, że szanse na odebranie Prawu i Sprawiedliwości subwencji są niewielkie. "Niektórzy politycy obozu władzy odczytali to jako strach członków komisji przed podjęciem ostatecznej decyzji. Wiele wskazuje jednak na to, że jest dokładnie odwrotnie" – pisze w sobotę Onet.
Jeden z rozmówców portalu z KO przyznał wprost, że do rządzących docierają sygnały, "że większość członków PKW jest za odrzuceniem sprawozdania PiS, tylko potrzebują więcej dokumentów, które pozwolą na dokładne podliczenie kwot".
I właśnie w zdobyciu tych powodów ludzie Donalda Tuska chcą pomóc Komisji.
Nowe dowody przeciwko PiS. "Są naprawdę mocne"
Jeśli chodzi o NASK, to – jak pisze Onet – rząd twierdzi w pismach do PKW, że początkowo raporty instytutu rzeczywiście dotyczyły np. monitorowania fake newsów na temat Krajowego Planu Odbudowy czy cen energii.
"Natomiast od 20 września 2023 r. do 15 października 2023 r. [dzień wyborów parlamentarnych] Ministerstwo Cyfryzacji zlecało przygotowanie raportów na temat wiarygodności Prawa i Sprawiedliwości" – czytamy.
Rządzący twierdzą ponadto, że część osób zatrudnionych w Rządowym Centrum Legislacji miało robić kampanię wyborczą ich szefowi Krzysztofowi Szczuckiemu. To właśnie w tej sprawie urzędnicy Kancelarii Premiera szykują pakiet nowych dokumentów. Mają one niebawem trafić do Państwowej Komisji Wyborczej.
– To są naprawdę mocne dowody i powinny przesądzić sprawę – twierdzi jeden z pracowników KPRM. – To ich dobije – dodaje poseł rządzącej koalicji.
Według rozmówcy Onetu z PO, świadomość z trudnej sytuacji mają już w Prawie i Sprawiedliwości. – Dochodzą do nas sygnały, że na Nowogrodzkiej robi się coraz bardziej nerwowo. Zresztą to widać po ich występach w mediach. Trzęsą portkami – powiedział polityk.
Presja na ministra finansów. Chcą żeby zignorował orzeczenie SN
Sprawa ma jednak także inny wątek. Portal zwraca uwagę, że gdyby PKW rzeczywiście odrzuciła sprawozdanie finansowe PiS, od decyzji tej będzie przysługiwało odwołanie do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. To to ciało, które decyduje o ważności wyborów, a jednocześnie którego legalność kwestionuje obóz rządzący. Co zatem w przypadku, jeśli SN uzna odwołanie PiS?
Jak czytamy, choć od decyzji sądu nie ma już ścieżki odwoławczej, to koalicja będzie chciała wykorzystać do dalszej blokady subwencji ministra finansów Andrzeja Domańskiego.
"To on ma w ręku narzędzia, które pozwalają na wypłatę pieniędzy z subwencji" – czytamy.
Jeden z ministrów przyznaje wprost: "Nie zazdroszczę mu tej ewentualnej odpowiedzialności".