"Rządzenie to harówka". Tusk chciałby zostać prezydentem

Dodano:
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski (L) i premier Donald Tusk (P) Źródło: PAP / Marcin Obara
Coraz więcej doniesień potwierdza, że Donald Tusk rozważa start w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.

Platforma ma ogłosić swojego kandydata na prezydenta na przełomie roku. Nie ma w planach partyjnych prawyborów.

Według oficjalnych zapewnień, to Rafał Trzaskowski jest najbliżej byciem kandydatem PO na prezydenta. Jednak koalicjanci twierdzą, że plany kandydowania ma Donald Tusk.

– W zamian za poparcie w wyborach prezydenckich swojej kandydatury Donald Tusk może oddać stanowisko premiera Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi. Deal polegałby na tym, że Trzecia Droga w pierwszej turze popiera Tuska, a on zostawia na stanowisku marszałka Hołownię i oddaje ster rządów Kosiniakowi-Kamyszowi – twierdzi informator z PO, którego cytuje "Wprost".

Premier ma zakładać kilka wariantów. – Jeśli nie dogadałby się z koalicjantami, to stanowisko premiera mógłby objąć Tomek Siemoniak. Nie bez przyczyny awansował go na szefa MSWiA – mówi.

Tusk nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji w sprawie startu w wyborach prezydenckich. – Badania poparcia po nowym roku będą decydujące dla Donalda. Ma już swoje lata, a rządzenie to harówka. Chętnie przeniósłby się do pałacu prezydenckiego – zaznacza polityk PO bliski Tuskowi.

Co z Trzaskowskim?

Start Donalda Tuska oznaczałby pozostawienie Rafała Trzaskowskiego w ratuszu oraz zabicie jego prezydenckich aspiracji, których nie ukrywa. – Tusk mógłby zabiegać dla niego o tekę komisarza w strukturach unijnych, ale wtedy musiałby go zgłosić do końca roku i tym samym zadeklarować się, co do startu w wyborach prezydenckich. A decyzja zapadnie po nowym roku – mówi polityk Platformy Obywatelskiej.

"Wprost" donosi, że Trzaskowski niecierpliwił się i chciał ogłoszenia swojej kandydatury na Camusie Polska Przyszłości, jednak na to nie zgodził się Donald Tusk. Postać Trzaskowskiego budzi coraz większą niechęć u działaczy Platformy. – Ostatnie wybory prezydenckie pokazały, że o zwycięstwie może zadecydować 1-2 proc. Potrzebujemy poparcia ponad 50 proc., a te decydujące o wygranej kilka procent może być katolikami, którzy będą uważali Trzaskowskiego za zbyt radykalnego i dla nich nieakceptowalnego – przekonuje rozmówca serwisu.

Źródło: wprost.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...