"Sytuacja jest dramatyczna". Ukraiński duchowny: Szaleństwo rosyjskiej okupacji nie ma granic

Dodano:
Ukraińscy żołnierze podczas wojny z Rosją Źródło: Facebook / General Staff of the Armed Forces of Ukraine
– Szaleństwo rosyjskiej okupacji nie ma granic. Nigdy nie wiadomo, jak daleko mogą się posunąć – powiedział przebywający w Zaporożu bp Maksym Ryabukha.

Duchowny jest greckokatolickim egzarchą pomocniczym Doniecka i większość jego wiernych znajduje się na terenach okupowanych przez Rosjan. Sytuacja jest dramatyczna. Szaleństwo rosyjskiej okupacji nie ma granic. Nigdy nie wiadomo, jak daleko mogą się posunąć – powiedział w rozmowie z włoską agencją SIR.

Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny bp Ryabukha spędził za kierownicą karetki, którą chciał jak najszybciej dostarczyć do Kramatorska, ostatniego dużego miasta w regionie Donbasu wolnego od Rosjan. Ambulans jest darem Ukraińców mieszkających w Hanowerze, podobnie jak zapas leków i środków medycznych, którymi po dach zapakowali ambulans.

–Ta karetka jest znakiem nadziei. Ludzie pozbawieni dotąd pomocy będą mieli teraz możliwość uzyskania natychmiastowej opieki medycznej. To wielka pomoc dla tych, którzy mieszkają tak blisko linii frontu – powiedział ukraiński salezjanin.

Na ruinach inwestujemy w przyszłość

Bp Ryabukha podkreślił, że Ukraińcy mają nadzieję, iż w negocjacjach pokojowych w końcu zwycięży zdrowy rozsądek.

– Nie siedzimy z założonymi rękami, konkretnymi czynami budujemy nadzieję Ukraińców – powiedział egzarcha wskazując, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Ostatnie tygodnie spędził wraz z wolontariuszami z Włoch, którzy przyjechali do Zaporoża przeprowadzić profesjonalne szkolenia z dziedziny elektrotechniki i elektryki. Jak zauważył, także ta działalność jest inwestowaniem w przyszłość. – Domy, w które uderzyły pociski, trzeba odbudować. Nie chodzi tylko o postawienie ścian, ale przywrócenie systemu instalacji elektrycznych a do tego potrzeba ludzi, którzy wiedzą, jak to zrobić – powiedział biskup żyjący w przyfrontowym Zaporożu.

Misja klauna przywracającego uśmiech

Wojenne duszpasterstwo greckokatolickiego egzarchy to także spotkania z dziećmi mocno doświadczonymi traumą wojenną. 44-letni salezjański biskup właśnie wrócił ze specjalnego „tournée” z Marco Rodarim, znanym w krajach ogarniętych wojną jako „Claun the Pimpa”. Jego czerwony nos i czapka ze śmigłem są w stanie oderwać najmłodszych od udręki wojny na kilka chwil, nawet pod bombami lub pośród gruzów.

– Odwiedziliśmy z nim wioski na terytorium naszego egzarchatu donieckiego, docierając wszędzie, gdzie tylko było to możliwe. Te spotkania przyniosły uśmiech dzieciom, które są w tych miastach lub pochodzą ze stref wojennych, gdzie żyły w warunkach ryzyka i niebezpieczeństwa – podkreślił salezjanin. Przypomniał, że Marco Rodari kontynuuje teraz swą „trasę przywracania uśmiechu” odwiedzając m.in. dotkliwie ostrzeliwany Charków i Kijów, gdzie odwiedzi m.in. małych pacjentów ze zbombardowanego niedawno przez Rosjan szpitala pediatrycznego.

– Uśmiech klauna ma moc łagodzenia bólu i strachu. Dzieci, w przeciwieństwie do dorosłych, mają zdolność łatwiejszego radzenia sobie z traumą i otwierania się na życie. I to daje nadzieję, ponieważ pomimo wszystkich trudności, których doświadczamy, jesteśmy pewni, że te dzieci będą w stanie wydostać się spod gruzów i iść dalej. Życie na nich czeka – podkreślił bp Ryabukha.

Matki na modlitwie i nowe powołania

Ważną inicjatywą w tym wojennym czasie są spotkania greckokatolickich wspólnot „Matki na modlitwie”. – Obejmują one nieustannym modlitewnym wsparciem nasze ukraińskie rodziny a przede wszystkim chłopców i dziewczęta, które bronią naszego kraju, a co za tym idzie walczą o sprawiedliwy i długo oczekiwany pokój – powiedział bp Ryabukha. Znakiem nadziei nazwał święcenia diakonatu Rusłana Butenki, który ukończył seminarium w Kijowie a pochodzi ze wschodnich rubieży Ukrainy, gdzie sytuacja jest najgorsza.

– To wszystko są znaki wielkiej nadziei. Mówią nam, że Kościół nie umiera i że rzeczywiście mimo wojny są nowe powołania – powiedział bp Ryabukha. – Mówią nam również, że pomimo wszystkich trudności, gruzów wojny, smutnych oczu dzieci, łez matek i izolacji, które nieuchronnie generuje każdy konflikt, relacje pozostają żywe i to na nich budujemy naszą przyszłość – dodaje.


Źródło: KAI
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...