"Pachnie komunizmem". Nie gasną spory w rządzie po pomyśle Tuska
Przygotowywany przez rząd program "Mieszkanie na start" (tzw. kredyt 0 proc.) w ramach którego podatnicy mieliby dopłacać do rat kredytów hipotecznych dla części kredytobiorców, wciąż budzi kontrowersje. Propozycji ostro sprzeciwia się Polska 2050, która chce rozwoju budownictwa społecznego zamiast dotowania kredytów, prowadzącego do zawyżania cen nieruchomości.
Tymczasem, jak donoszą media, politycy tworzący koalicję rządową są już zmęczeni ciągłymi kłótniami w tej sprawie i oczekują podjęcia decyzji. Ta może zapaść 28 sierpnia podczas posiedzenia Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów. Tworzą go przedstawiciele premiera oraz resortów gospodarczych.
Limity rozwiążą problem?
Jednym z często podnoszonych zarzutów wobec programu jest to, że doprowadzi on do podniesienia cen nieruchomości. Rozwiązaniem ma być wprowadzenie limitu ceny od metra kwadratowego mieszkania objętego programem. Taką propozycję odrzuca jednak minister funduszy i polityki regionalnej.
– Limity pachną komunizmem. Nie można regulować cen wszystkiego, polityka publiczna powinna służyć dostępności mieszkań, a nie generować problem, który potem trzeba rozwiązać ręczną regulacją ceny – powiedziała Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
Jak jednak słyszymy w Ministerstwie Rozwoju i Technologii wprowadzenie limitu cen raczej nie wchodzi w rachubę.
"Wprowadzenie takiego mechanizmu ogranicza zasób nieruchomości dostępnych do zakupu w ramach programu. Tym samym dla tej samej liczby uprawnionych do skorzystania z preferencyjnego kredytu pozostaje do zakupu mniejsza liczba mieszkań. Sprzyja to podnoszeniu cen za tańsze mieszkania do poziomu limitu. Dodatkowo trzeba także wskazać, że w zależności od regionu kraju ceny kształtują się na różnych poziomach" – przekazał resort.