Warchoł: Polski premier publicznie pochwala przemoc i nienawiść
DoRzeczy.pl: Wiceminister Krzysztof Śmiszek z Lewicy jest odpowiedzialny za prace nad ustawą o "mowie nienawiści". Dziś był pytany w Polsat News, czy za "mowę nienawiści" mogą uchodzić wulgarne słowa wykrzykiwane w stronę PiS przez młodzież na Campusie Polska. Śmiszek stwierdził, że słowa te są częścią "dorobku kulturowego". Jak Pan ocenia ten komentarz?
Marcin Warchoł: "Mowa nienawiści" to narzędzie, które ma służyć opcji lewicowo-liberalnej jako bat na wszystkie środowiska konserwatywne i prawicowe. My nie możemy używać – jak to nazywają – ekspresji, czy emocjonalnego wyrażania sprzeciwu, bo to będzie przestępstwo. Oni mogą, bo to "dorobek kulturowy". Krzysztof Śmiszek wprost to przyznał. To hipokryzja tych środowisk, które tyle mówią o wolności, a dążą do zniewolenia. Mówią o wolności, a sieją nienawiść. Czym są takie słowa, jak nie nawoływaniem do przemocy? Do wyrzucenia pewnej grupy z Polski? Niemcy za czasów nazistowskich też rozpoczynali od mówienia o wywaleniu Żydów z ich kraju. Każda przemoc fizyczna zaczyna się od słowa. Pamiętamy straszną w skutkach napaść Ryszarda Cyby w Łodzi, morderstwo polityczne. Pamiętamy napaści na modlących się na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie po tragedii smoleńskiej. Dzisiaj fizyczne ataki nasilają się na tych, którzy chcą czcić w spokoju pamięć ludzi, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej. Śmiszek swoimi słowami taką przemoc de facto akceptuje. To porażające, bo jako niedawny wiceminister sprawiedliwości powinien przecież dbać o podstawowe standardy, powinien niezależnie od różnic politycznych bronić prawa.
"Mowa nienawiści" jest więc narzędziem politycznym?
Ta konstrukcja „mowy nienawiści” jest po to, by zastraszyć miliony Polaków, którzy wyznają patriotyczne, konserwatywne, normalne wartości. Po to wprowadzane są zmiany w prawie karnym, żeby zmusić ich do milczenia, by nie mogli głośno bronić tych wartości, wiary, narodu. Mówiąc o wolności, wprowadzają opresję. Mówiąc o tolerancji, wykluczają inaczej myślących. Mówiąc o prawach człowieka, łamią sumienia. Mówiąc o konstytucji, uderzają w swobodę wyrażania poglądów. Tworzą tyranię, mówiąc o demokracji. Chcą wszystkich praw dla siebie, a nie równych praw dla wszystkich. To zakłamanie, któremu trzeba się przeciwstawiać.
Donald Tusk z kolej skomentował sytuację słowami piosenki „śpiewać każdy może”.
Donald Tusk wpisuje się w to podburzanie, akceptowanie tego hejtu, tej prawdziwej mowy nienawiści. Polski premier publicznie pochwala przemoc i nienawiść. To się w głowie nie mieści, ale to jego jedyne spoiwo polityczne. Przecież nie program gospodarczy, którego oni nie mają. Usunięcie jednej grupy, co potwierdzają aresztowania oponentów politycznych, chęć całkowitego usunięcia opozycji z życia politycznego, to jego cel. Dlatego akceptuje tę nienawiść i ją podgrzewa, aby móc przy aplauzie oczadziałych od tej nienawiści realizować swój cel. Tylko historia uczy, że takie sianie nienawiści szybko obraca się przeciwko siejącemu. To kwestia czasu.