Gen. Jarosław Szymczyk usłyszał zarzuty
Były Komendant Główny Policji stawił się w poniedziałek rano w prokuraturze, gdzie postawiono mu zarzuty. – Pierwszy z zarzutów dotyczy posiadania bez koncesji broni przenośnej, przeciwpancernej, bezodrzutowej w postaci granatnika RGW 90, który został uzyskany na terenie Ukrainy i który został przewieziony przez granicę RP bez zgłoszenia odpowiednim służbom celno-skarbowym na przejściu granicznym w Dorohusku. Chodzi tu czy z art. 263, par. 2 Kodeksu karnego, który zagrożony jest karą pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do lat 8 – poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Antoni Skiba.
– Drugi z tych czynów, które zostały ogłoszone, dotyczy nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób i mienia wielkich rozmiarów w postaci budynku Komendy Głównej Policji w związku z odbezpieczeniem zabezpieczeń broni przeciwpancernej, następnie dokonaniu wystrzału, co wywołała gwałtowne wyzwolenie się energii. Tu chodzi o czyn z art. 163, par. 1, pkt 3 i par. 2 Kodeksu Karnego. Czyn ten jest zagrożony karą pozbawienia wolności do lat 5 – przekazał rzecznik.
Prok. Skiba powiedział, że przesłuchanie odbywało się w "atmosferze wzajemnego zrozumienia ról procesowych". Jarosław Szymczyk wskazał, że nie rozumie zarzutów i odmówił ustosunkowania się do nich. – Zażądał uzyskania do przesłuchania zgody ministra spraw wewnętrznych i administracji – przekazał prok. Skiba.
Eksplozja w Komendzie Głównej Policji
Przypomnijmy, że do eksplozji granatnika w Komendzie Głównej Policji doszło 14 grudnia 2022 r. Sprzęt miał być przywieziony z Ukrainy jako prezent. Nie został on jednak poddany kontroli granicznej. Po wyjściu ze szpitala szef policji tłumaczył, że do wybuchu doszło w momencie, gdy przestawiał granatnik z miejsca na miejsce.
jak wynika z opinii biegłego do której dotarł dziennik "Rzeczpospolita" wynika, granatnik był sprawny i uzbrojony. Biegły wykluczył ponadto, jakoby pocisk odpalił się sam lub wskutek nieszczęśliwego wypadku.
"Został odpalony poprzez naciśnięcie spustu" – czytamy w opublikowanym raporcie biegłego z Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia. Potwierdził to w rozmowie z gazetą prokurator Jacek Mularzuk.
– Jednakże wystrzelony pocisk, w warunkach jego odpalenia, nie był w stanie się uzbroić, co spowodowało, że nie nastąpiła eksplozja zawartego w nim materiału wybuchowego – wyjaśnił prokurator.