"Pieniędzy będzie za mało". Dramatyczne wyznanie Leszczyny
Od kilku tygodni media informują o ogromnej dziurze w budżecie Narodowego Funduszu Zdrowia. Szpitale nie otrzymują pieniędzy nie tylko za świadczenia nielimitowane, ale także za te zakontraktowane. Sytuacja w służbie zdrowia wywołuje duże emocje, politycy opozycji oskarżają rządzących o niegospodarność.
Minister zdrowia tymczasem oskarża rządy Zjednoczonej Prawicy o nieprzygotowanie resortu. – Rzeczywiście jest tak, że w tym roku do planu finansowego NFZ musieliśmy już dołożyć do finansowania świadczeń 21 miliardów złotych. Co to znaczy? To znaczy niestety, że moi poprzednicy, rząd PiS-u, nie zabezpieczył systemu ochrony zdrowia na rok 2024 – powiedziała Leszczyna w „Gościu Poranka” TVP Info.
W jej ocenie PiS nie zabezpieczył służby zdrowia, bo zrobił "kilka bardzo złych rzeczy". Jedną z nich było to, że pewne usługi, dotychczas finansowane z budżetu, jak całe ratownictwo medyczne, leki dla seniorów, wysokospecjalistyczne procedury czy leczenie osób, które nie mają ubezpieczenia, były zawsze finansowane z budżetu. – To kilkanaście miliardów złotych. PiS przerzucił finansowanie na ubezpieczonych, czyli do NFZ-tu – mówiła.
Leszczyna: Pieniędzy będzie za mało
– Jeśli chodzi o SM czy SMA, bo także to się pojawiło, to dementuję te plotki. Wszystkie te choroby neurologiczne, bardzo poważne, które musimy leczyć po pierwsze systematycznie, po drugie najszybciej od rozpoznania, są leczone – powiedziała polityk KO.
Minister zapewniła, że na dzieci z SMA są przeznaczone zupełnie oddzielne pieniądze, a chorzy z SM również mają płacone programy lekowe.
– Natomiast fakt jest taki – pieniędzy w NFZ-cie na wszystkie te świetne, nowoczesne technologie, fantastyczne leki onkologiczne, neurologiczne, kardiologiczne oczywiście będzie za mało – przyznała Izabela Leszczyna. – Co to znaczy dla mnie jako ministra zdrowia? Ja muszę środkami jakie mamy – bo nie ma zgody społecznej na podnoszenie składki, wręcz odwrotnie – tak zarządzić i tak zarządzić kapitałem ludzkim i jednocześnie finansami, żeby np. dwa szpitale, które są w odległości 20-30 km, nie rywalizowały o tego samego chirurga, ginekologa. Musimy tę siatkę szpitali zracjonalizować, tak żeby zabezpieczać rzeczywiste potrzeby zdrowotne mieszkańców, ale żeby szpitale nie biły się o tego samego lekarza – mówiła dalej minister.