• Autor:Ryszard Czarnecki

Wyborczy kocioł w regionie

Dodano:
Maia Sandu Źródło: PAP / Dumitru Doru
W najbliższą sobotę wybory parlamentarne w Gruzji, dzień później druga tura wyborów na Litwie oraz siódme w ciągu trzech lat wybory parlamentarne w Bułgarii i wreszcie za 12 dni druga tura wyborów prezydenckich w Mołdawii, zaś niejako „na deser” podwójne wybory: prezydenckie i parlamentarne w Rumuni, które będą miały miejsce na przełomie listopada i grudnia. Dzieje się w naszym, szeroko rozumianym, regionie Europy.

Na Litwie konserwatyści (ich partia należy jednak w Parlamencie Europejskim nie do EKR, tylko do Europejskiej Partii Ludowej) idą łeb w łeb z socjaldemokratami. Konserwatyści rządzą obecnie,ale zmiana władzy nie jest wykluczona.

Władze w Wilnie krytykowane są za ograniczanie praw polskiej mniejszości. Wśród Polaków na Litwie istnieje powszechne przekonanie, że polityka wobec nich jest bardziej opresyjna, gdy rządzą właśnie konserwatyści. Warto przypomnieć, że gdy rządziła lewica to Akcja Wyborcza Polaków na Litwie weszła w skład rządu – wraz z socjaldemokratami – który zyskał większość w Sejmasie. Nasi rodacy utrzymali w tych stan posiadania: mają tak,jak dotychczas dwóch posłów, ale aż trzech ich kolejnych reprezentantów jest w drugiej turze (w poprzednich wyborach w drugiej turze był tylko jeden nasz rodak). Z analiz wynika, że trzeci mandat dla mniejszości polskiej jest w zasadzie pewny, a na czwarty jak słyszę jest 75% szans. Będzie to postęp w porównaniu z tym co było cztery lata temu.

W Gruzji faworytem wydaje się rządzące od 2012 roku Gruzińskie Marzenie, jednak zapewne wynik wyborów może być bardzo wyrównany. Nie jestem zapewne obiektywny, gdy chodzi o sytuację w Tbilisi, bo w swoim czasie otrzymałem z rąk ówczesnego prezydenta Micheila Saakaszwilego jedno z najwyższych odznaczeń państwowych, jakie może otrzymać cudzoziemiec. W ostatnich dnia pewien wpływowy gruziński polityk powiedział mi, że ważniejsze od samego wyniku wyborów jest to, co stanie się "the day after", by użyć tytułu amerykańskiego filmu pokazującego, co się dzieje po wybuchu bomb atomowych. A nazajutrz po wyborach w Gruzji może być gorąco.

W Bułgarii, która przyjęła w Europie pałeczkę od Włoch, gdy chodzi o częstotliwość wyborów, częste elekcje wzmacniają rolę lewicowego prezydenta Rumena Radewa. To on właśnie jest beneficjentem częstej rotacji rządowej w Sofii: choćby np. nierzadko reprezentował ten kraj na posiedzeniach Rady Europejskiej w Brukseli. Skądinąd prezydent Radew jest np. przeciwnikiem przekazywanie broni Ukrainie, bo jego zdaniem przyczynia się to do eskalacji wojny w Europie Wschodniej.

Co do Mołdawii niby pewny – według unijnych urzędników – ponowny wybór na prezydenta Mai Sandu wcale nie jest taki pewny. Promowane przez nią referendum o wejściu tego kraju do UE, choć formalnie zakończyło się sukcesem (minimalnie więcej głosów "za" niż "przeciw") to politycznie obnażyło słabość opcji prozachodniej na terenach niegdyś należących do I Rzeczypospilitej...
Na omówienie wyborów w Rumunii – odbędą się za ponad miesiąc – przyjdzie jeszcze czas.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...