Wyjawiła prawdę o chorobie Zającówny. "Miała transfuzję krwi"
We wtorek media obiegła niezwykle przykra wiadomość o śmierci Elżbiety Zającówny. Aktorka teatralna i filmowa zmarła w wieku 66 lat.
Nie żyje Elżbieta Zającówna. Aktorka cierpiała na rzadką chorobę
W latach 90-tych Zającówna była jedną z najpopularniejszych aktorek w Polsce. Ogromną rozpoznawalność przyniosła jej rola Hanki w kultowym serialu Juliusza Machulskiego i Ryszarda Zatorskiego – "Matki, żony i kochanki". Zagrała także w innych ponadczasowych produkcjach, takich jak: "Vabank", "Seksmisja" czy też "C.K. Dezerterzy". Nieoczekiwanie podjęła decyzję o zakończeniu kariery. Wszystko przez problemy zdrowotne. Aktorka cierpiała na chorobę von Willebranda, związaną z zaburzeniami krzepliwości krwi.
– Kiedy poważnie zachorowałam, zrozumiałam, co jest w życiu najważniejsze. Zmieniło się moje podejście do zawodu. Powiedziałam sobie, że nie będę umierać na scenie – wyznała w jednym z wywiadów.
Małgorzata Potocka: Ta choroba ją męczyła od zawsze
O tym, jak wyglądały zmagania Elżbiety Zającówny z chorobą powiedziała w rozmowie z "Faktem" Małgorzata Potocka. Aktorki spotkały się na planie serialu "Matki, żony i kochanki".
– Ta choroba krwi ją męczyła od zawsze. Odkąd pamiętam to w serialu "Matki, żony i kochanki" zawsze była ta choroba – przyznała.
Z relacji Potockiej wynika, że Zającówna nie mogła ani zbyt długo, ani zbyt ciężko pracować. Nie mogła również nie dosypiać. – Miała transfuzję krwi – powiedziała.
"Jestem kompletnie zdruzgotana"
Aktorka nie ukrywała, że śmierć koleżanki naprawdę nią wstrząsnęła. Podkreśliła, że przez pewien okres w życiu były ze sobą bardzo blisko. W najbliższym czasie planowały nawet wspólny wyjazd na urlop. – Trudno mi jest mówić, bo jestem w kompletnym szoku. Jestem kompletnie zdruzgotana. Za wcześnie to się stało. Ona jeszcze była młodą osobą i pięknym człowiekiem – mówiła wyraźnie poruszona Małgorzata Potocka.