Na deptaku w Blankenberge
Ostatni w miarę ciepły weekend, tłumy spacerowiczów na deptaku. Belgia, Europa na wybiegu. Patrzę na ludzi spacerujących kilkadziesiąt metrów od morza, które o dziwo wcale nie jest takie zimne. Dla mnie nie ma to i tak nie ma większego znaczenia, bo jako „mors” mogę się kąpać we wrześniu w Bałtyku, w listopadzie w Północnym, a w styczniu w Zalewie Zegrzyńskim, czy w Jeziorku Czerniakowskim w Warszawie. Dziś jednak ważne są obserwacje ludzi, a nie przypływów i odpływów morza, które sprawiają, że raz woda jest w połowie mola, a za drugim razem pod jego koniec.
Dużo starszych ludzi. Samotni, bez dzieci i wnuków. Rodzin wielopokoleniowych tutaj prawie nie uświadczysz. Ludzie w średnim wieku, a nawet dość młodzi, po trzydziestce, z wózkami, a w wózkach… psy. Dużo rzadziej koty. W tramwaju do sąsiedniego kurortu matka z pięciorgiem dzieci. Ciemna karnacja. Kurdowie? Afgańczycy? Na pewno przybysze z innego kontynentu. Dwie najstarsze siostry czule opiekują się najmłodszym braciszkiem. Wszyscy skromnie ubrani. Żadne tam markowe ciuchy. A mnie się przypomina powiedzenie z czasów moich dziadków: "Jak Bóg da dzieci, to da i na dzieci”.
Na deptaku przez trzy dni spotykam ledwie kilka rodzin z kilkorgiem dzieci. W tym murzyńskie małżeństwo z trójką.
Na promenadzie w Blankenberge we Flandrii można zrobić fotografię współczesnej Europie. Czesław Miłosz napisał kiedyś"„Rodzinną Europę”. Co napisałby dzisiaj? "Starą Europę"? A może bardziej do tych obrazków pasuje Tadeusza Różewicza "Stara kobieta wysiaduje”? Europa samotnych starszych ludzi. Europa wielodzietnych rodzin, ale rodzin imigrantów z Azji i Afryki. Europa wózków z psami czy kotami. Europa syta. Europa nie mająca już ochoty na walkę o cokolwiek, bo ponoć wszystko już ma. Nasza Europa. Czy, aby na pewno "nasza"? Czy ten zaimek dzierżawczy pasuje do naszego wyobrażenia „Starego Kontynentu”?
Niedziela. Zginam kolana tylko przed Bogiem, a więc przychodzę do jednego z kilku kościołów w mieście. Miasto znajduje się w katolickiej, niderlandzko-języcznej Flandrii, a nie frankofońskiej, coraz bardziej obrażonej na Pana Boga Walonii. W każdym z tych kościołów w niedziele jest raptem… jedna msza święta! "Co się stało z naszą klasą?" - pytał Jacek Kaczmarski. Co się stało – pytam ja – "z naszą cywilizacją? Naszą, a jakże, Europą?