Policjanci mieli oddać 20 zł. Skończyło się na zatrzymaniu dyrektor banku
Jak podaje "Gazeta Wyborcza", do sytuacji doszło 9 października br. w jednej z placówek bankowych w centrum Gdańska. W budynku pojawili się policjanci z II Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku, by zwrócić 20 zł. Banknot o takim nominale był bowiem sprawdzany w śledztwie prowadzonym przez Prokuraturę Rejonową w Kościerzynie ws. fałszowania pieniędzy.
"Policjant zaczął być nerwowy"
Pani Małgorzata, dyrektor oddziału, relacjonuje, że do rozmowy z funkcjonariuszami doszło w sali, w której przebywali pracownicy banku i klienci.
– Na początku rozmowy przedstawiłam się, miałam też przypiętą plakietkę ze swoim nazwiskiem. Zaznajomiłam się ze sprawą i pomogłam im z tym, z czym przyszli. Zadzwoniłam do przełożonego. Okazało się, że policjanci trafili nie pod ten adres, który podała prokuratura, a pieniądze powinny zostać zwrócone w centrum obsługi gotówkowej – mówi dyrektor placówki bankowej. Jak podkreśla, w świetle tej procedury nie mogła przyjąć banknotu. – Wtedy policjant zaczął być nerwowy – przyznaje pani Małgorzata.
Jeden z funkcjonariuszy zażądał od kobiety podania danych, takich jak nazwisko, data urodzenia i numer PESEL. Gdy pani Małgorzata wskazała na identyfikator służbowy, policjant stwierdził, że plakietka mogła zostać podrobiona, a on musi odnotować, kto odmówił odebrania banknotu. – Nie chciałam ich podawać na sali, gdzie przebywali klienci. Uważałam też, że nie ma podstaw do tego, aby nie legitymować – tłumaczy dyrektor oddziału banku.
Po odmowie podania danych, funkcjonariusz oświadczył, że kobieta zostaje zatrzymana z powodu braku możliwości ustalenia tożsamości. Pani Małgorzata trafiła na komisariat. – Przed radiowozem policjant powiedział do swojej towarzyszki, żeby mnie przeszukała. Zabrali mi torebkę. W trakcie jazdy powiedział, że może mnie legitymować, bo przecież mogę być poszukiwana – relacjonuje dyrektor placówki bankowej.
Jest skarga. Dla policji jedynym problemem... brak czapek
Ostatecznie kobieta otrzymała mandat. Pani Małgorzata złożyła już skargę do komendanta miejskiego policji, a także zawiadomienie do prokuratury o przekroczeniu uprawnień przez funkcjonariuszy.
Jak informuje "Gazeta Wyborcza", ze skargą zapoznał się insp. Sylwester Mieszczak, komendant KMP w Gdańsku. Jego zdaniem legitymowanie kobiety było w pełni zasadne. Funkcjonariusz twierdzi jedynie, że policjanci powinni mieć założone czapki, których nie mieli.
– Realizując postanowienie prokuratora, policjanci mieli obowiązek ustalenia danych osoby, która udzieliła informacji – podkreśla natomiast asp. sztab. Mariusz Chrzanowski, rzecznik prasowy KMP w Gdańsku.