Monika Kurska zabrała głos. "Jako matka zwracam się do premiera Tuska i mediów"

Dodano:
Mikrofony telewizyjne w Sejmie, zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Jacek Turczyk
"Mój syn jest ofiarą skonkonfabulowanych oskarżeń chorej, leczącej się psychiatrycznie dziewczyny oraz jej ojca, który w ten sposób mści się za nieuleganie jego szantażom" – przekonuje Monika Kurska.

"Ciężkie naruszenia prawa – tak nieprawidłowości w śledztwie dotyczącym Zdzisława Kurskiego, syna byłego prezesa TVP i europosła PiS, ocenił audyt w gdańskiej prokuraturze. Chodziło o podejrzenie gwałtu na dziecku" – napisała w poniedziałek "Gazeta Wyborcza".

Sprawę skomentował m.in. Donald Tusk, który stwierdził, że "dzieci są święte i nietykalne, a w Polsce "nie ma i nie może być świętych krów".

Kurska: Przestańcie linczować mojego syna

Głos w sprawie zabrała Monika Kurska, która podkreśla, że jej syn jest niewinny. "Jako matka Zdzislawa Kurskiego zwracam się do premiera Tuska, polityków i mediów żeby przestali linczować, zakopywać żywcem i nieodwracalnie niszczyć życie mojego syna. Mój syn jest ofiarą skonkonfabulowanych oskarżeń chorej, leczącej się psychiatrycznie dziewczyny oraz jej ojca, który w ten sposób mści się za nieuleganie jego szantażom. Na konfabulacje te nie dała się dwukrotnie nabrać zarówno Prokuratura w Gdańsku jak i (po raz trzeci) 29 listopada br. pod rządami ministra Bodnara Prokuratura Okręgowa w Poznaniu odmawiając wszczęcia śledztwa wobec pań prokurator, które dwukrotnie prawomocnie umorzyły sprawę" – napisała.

Jak dodaje, wszystko w tej sprawie jest manipulacją. "Dobrym przykładem jest kłamliwe wykorzystywanie fragmentu mojego listu z 2015 jako rzekomego potwierdzenia zarzutów wobec mojego syna. List jest dowodem na tezę dokładnie odwrotną: że żadnego gwałtu nie było. Jest bowiem odpowiedzą na list matki Magdaleny do mnie, w którym pisze ona o rzekomym »molestowaniu« ale »bez naruszania«. To »bez naruszenia« zostało w tym liście bardzo wyraźnie zaakcentowane zatem wszystkie opowieści opublikowane w Wyborczej, które pojawiły się po ponad 5 latach o rzekomym gwałcie są po prostu zmyślone" – wskazuje.

Kurski wspierał Nowakowskiego

"Ze względu na fakt, iż jestem osobą ufną, empatyczną, lojalną wobec ówczesnych przyjaciół, wzmianka nawet o niedookreślonym »molestowaniu bez naruszania« wstrząsnęła mną. Stąd moje słowa o tym, że należy powiadomić o stosowne organa. Słowa te były podyktowane sercem, emocją i empatią, tymczasem okazało się, że kierowałam je do ludzi prowadzących już wtedy grę nastawioną na szantaż i korzyści materialne, a przypadku ich nieuzyskania – na zemstę" – pisze dalej Kurska.

W dalszej części jej oświadczenia czytamy, że Jacek Kurski przez kilkanaście lat wspierał Lucjana Nowakowskiego co miało zapewniać tej rodzinie życiowy komfort. W 2015 roku to się jednak skończyło wraz z ostatnim wpływem z odpraw, po tym jak rok wcześniej Nowakowski został wyrzucony z Parlamentu Europejskiego. Wtedy miała zacząć się sprawa zarzutów dot. molestowania.

"W 2015 roku w mailu od Anny Nowakowskiej jest mowa o »molestowaniu bez naruszenia«. Następnie, po tym jak PiS wygrał wybory, pojawił się już wniosek do prokuratury, za chwilę zaś – kolejne żądania ze strony Nowakowskiego dochodowych stanowisk w spółkach skarbu państwa. Kiedy szantaże te okazały się nieskuteczne, po pięciu latach nastąpił wściekły atak Wyborczej, już nie o żadnym »molestowaniu bez naruszenia« lecz rozbudowana, na wielu kolumnach, wulgarna konfabulacja o gwałcie, »wkładaniu członka w każdą dziurę: w pupę, w pochwę, w usta«, o powtarzaniu tego, »aż się nasycił«, itd. Była to oczywista eskalacja zemsty" – przekonuje.

Kurska: Sfingowana afera

Kurska podsumowuje, że w związku z tym nie wierzy w ani jedno słowo z listu Anny Nowakowskiej w tym również te o "molestowaniu bez naruszenia".

"Dzisiaj widząc perfidną grę i kalkulację drugiej strony, swoją ówczesną odpowiedź, oceniam jako naiwny gest empatii wobec ludzi, którzy mieli plan wyłudzenia i szantaży opartych na krzywdzie swojego dziecka, do której najprawdopodobniej sami doprowadzili. Nie neguję kwestii problemu Magdaleny Nowakowskiej, ale uważam, że jego przyczyn należy szukać w samej rodzinie, zwłaszcza w bardzo dziwnej relacji Magdaleny Nowakowskiej i jej siostry Sylwii z ojcem. Wiele mówi fakt, że kilka lat po sfingowaniu przez Nowakowskich afery przeciwko mojemu synowi matka Magdaleny rozwiodła się Lucjanem Nowakowskim i zmieniła nazwisko" – pisze.

Swoje oświadczenie Kurska kończy prośbą, by zaprzestano dla swoich politycznych celów "zaszczuwania" jej syna.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...