Kobiety bez dzieci z niższymi emeryturami. Będzie wielka reforma?
Przyrost naturalny (różnica między liczbą urodzeń żywych i liczbą zgonów) był ujemny i wyniósł -77,7 tys. w I poł. 2024 r., poinformował w październiku Główny Urząd Statystyczny (GUS). Oznacza to, że w wyniku ruchu naturalnego na każde 10 tys. ludności kraju ubyło 41 osób w tym okresie. W końcu czerwca 2024 r. ludność Polski liczyła 37 563 tys. osób.
W poł. br. w ogólnej liczbie ludności kobiety stanowią prawie 52 proc., a współczynnik feminizacji wynosi 107 (w miastach 112, a na wsi 101). W I półroczu 2024 r. zarejestrowano 126 tys. urodzeń żywych, tj. o 13,4 tys. mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.
Spadek liczby ludności jest wynikiem niekorzystnych tendencji – notowanych w skali rocznej – przede wszystkim w zakresie przyrostu naturalnego. Od 2013 r. jest obserwowany ubytek naturalny wynikający z nadal niskiej (pomimo wzrostu w latach 2016-2017) liczby urodzeń przy jednoczesnym zwiększaniu się liczby zgonów wynikających ze wzrostu liczby i odsetka osób w starszym wieku.
Eksperci coraz głośniej mówią, że Polska stacza się ku demograficznej przepaści.
Emerytury zależne od liczby dzieci?
Minister ds. równości Katarzyna Kotula przyznała, że w obecnej sytuacji powinno rozpocząć się debatę nad zmianami w systemie emerytalnym. W tej chwili nie ma politycznej woli, aby podnieść i zrównać wiek emerytalny dla kobiet i mężczyzn. Pewnym rozwiązaniem byłoby jednak powiązanie wysokości emerytury z liczbą posiadanych dzieci.
– Najbliższy mi jest system norweski – wysokość emerytury zależy od stanu cywilnego, liczby posiadanych dzieci, rodzaju wykonywanej pracy w życiu. Uważam, że liczba dzieci powinna się liczyć do systemu emerytalnego, zwłaszcza w obliczu kryzysu demograficznego – stwierdziła Kotula.
Polityk lewicy jest przekonana, że dyskusja nad zmianami w kwestii emerytur jest konieczna. Przypomniała o problemie rosnącej liczby emerytur niższych niż minimalna.