Niebezpieczny pomysł ws. wyborów prezydenckich. "Jak oni kombinują"
Poseł Platformy Obywatelskiej Roman Giertych zasugerował w jednym z wpisów zamieszczonych w mediach społecznościowych, że w procesie stwierdzenia ważności wyborów prezydenckich można pominąć Sąd Najwyższy.
Roman Giertych o wyborach prezydenckich: Rola Sądu Najwyższego jest wyłącznie pomocnicza
"Ostatecznie i praktycznie o przyjęciu przysięgi od kandydata na Prezydenta RP decyduje Zgromadzenie Narodowe. Bez zgody ZN nie ma przysięgi i po przyjęciu przysięgi prezydent-elekt obejmuje urząd. Rola SN jest wyłącznie pomocnicza" – napisał polityk na platformie X.
Na to, co taki wpis może oznaczać zwrócił uwagę poseł PiS Paweł Jabłoński. "Ważny polityk Platformy Obywatelskiej sugeruje, że w razie zwycięstwa opozycyjnego kandydata na Prezydenta większość rządowa nie uzna wyniku wyborów. Demokracja – tak jak oni ją rozumieją" – skomentował.
"Co za brednie!"
Głos w sprawie zabrał również Sebastian Kaleta, który twierdzenia polityka PO określił jako brednie. "Roman Giertych chce potwierdzać wybory prezydenckie zgodą Zgromadzenia Narodowego. Czyli Tusk i jego ludzie w aktualnym stanie politycznym chcą potwierdzać wynik wyborów zamiast SN" – napisał.
Poseł PiS przypomniał, że wybrany w powszechnym głosowaniu prezydent stawia się przed Zgromadzeniem Narodowym w celu złożenia ślubowania. Nie podejmuje ono jednak – podkreślił – żadnej decyzji. "Przepis art. 130 nie przewiduje nawet quorum w przeciwieństwie do wymogu wskazanego w innej sytuacji w art. 131" – wskazał.
Kończąc swój wpis Kaleta zwrócił się do Giertycha: "Panie Romanie, na ślubowaniu Prezydenta Karola Nawrockiego nikt Pana nie będzie na Pana specjalnie oczekiwać".
"Jak oni kombinują. Czy ważności wyborów nie może po prostu stwierdzić Główny Inspektor Sanitarny?" – zapytała z kolei blogerka Kataryna.