Wywołał alarm bombowy w szpitalu, gdzie leżał Kaczyński. Poniesie konsekwencje

Dodano:
fot.zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / fot. Przemysław Janicki
W maju, gdy Jarosław Kaczyński przebywał na leczeniu w warszawskim Wojskowym Instytucie Medycznym, ktoś wszczął dwukrotny alarm bombowy. Podejrzany został zatrzymany we Francji.

Do placówki wkroczyli pirotechnicy, dokonali sprawdzenia. "W piątkowe popołudnie zamknęli szpital, w którym leży Jarosław Kaczyński. Przez pół godziny pacjenci i odwiedzający nie mogli się dostać do Wojskowego Instytutu Medycznego. Musieli czekać przed bramą. Wpuszczane były tylko limuzyny Służby Ochrony Państwa. Rządowi ochroniarze najprawdopodobniej przyjechali po to, aby czuwać nad bezpieczeństwem Jarosława Kaczyńskiego" – tak opisywał wówczas zdarzenie FAKT24. Sprawę komentował wtedy szef MSWiA Joachim Brudziński, który zapewniał, że odpowiedzialny poniesie konsekwencje.

Funkcjonariusze podejrzanego. Jak ustalili, połączenia były wykonane z Francji. Kiedy mężczyzna, obywatel Polski przyjechał do kraju, został zatrzymany. Przy 46-latku zabezpieczono telefon komórkowy, z którego 11 maja łączono się ze szpitalem.

Mężczyzna usłyszał zarzut dotyczący wywołania alarmu bombowego wiedząc, że zagrożenie nie istnieje. Prokurator wystąpił do sądu z wnioskiem o areszt dla 46-latka – został tymczasowo zatrzymany na dwa miesiące. Podejrzany jest zagrożony karą od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.

Źródło: Policja / Wprost.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...