Marsz Równości w Częstochowie. "Homopropaganda nie dotrze na Jasną Górę"
Wybranie tego miejsca na tego typu wydarzenie wielu komentatorów traktowało jako prowokację. – Ten marsz to forma gwałtu na ważnym dla polskie tradycji symbolu. Organizatorzy celowo wybrali to miejsce, żeby wywołać skandal i prowokować, inaczej wybraliby inną część miasta. Na Błoniach w 1956 roku odbyło się złożenie Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego, kiedy kardynał Stefan Wyszyński był przetrzymywany w miejscu odosobnienia, odbywały się wielkie uroczystości religijne. To jest miejsce szczególne, część strefy, której nie wolno naruszać – podkreślał redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy" Paweł Lisicki.
W obronie tego symbolu stanęła grupa osób, które postanowiły zablokować przemarsz. Przypomnimy, że środowiska LGBT planowały zakończyć swoją imprezę u stóp Jasnej Góry, gdzie chcieli "pozdrowić" ojców Paulinów. Blokujący wznosili okrzyk „chłopak-dziewczyna normalna rodzina”. Policja kordonem oddzieliła grupy blokujących oraz homoseksualistów.
Z informacji podanych przez portal Pch24.pl wynika, że po godz. 12.20 organizatorzy przemarszu postanowili ominąć blokadę. Podobne doniesienia pojawiły się na profilu na Twitterze prezesa Ruchu Narodowego Roberta Winnickiego. "Z tego co się dowiedziałem blokada zorg.przez działaczy narodowych z @MWszechpolska i @1934ONR zakończyła się sukcesem. Homo-parada nie dotrze pod Jasną Górę" – napisał poseł.