Zwycięstwo Trzaskowskiego nie opłaca się Konfederacji. Polemika z Markiem Migalskim
Migalski argumentuje, że gdyby do takiej sytuacji doszło, skutkować to będzie osłabieniem PiS i w konsekwencji znacznie mocniejszą pozycją Konfederacji w jej prawdopodobnych przyszłych rozmowach koalicyjnych z Prawem i Sprawiedliwością. I odwrotnie: wygrana kandydata PiS oznaczałaby wzmocnienie tego ugrupowania i odebrałaby tlen Konfederacji. Migalski pisze, że właśnie z tego rozumowania wzięły się ruchy Sławomira Mentzena i jego „pogubienie”.
Rozumowanie Migalskiego nie jest pozbawione sensu i zapewne częściowo trafnie odczytuje powody, dla których – instynktownie, nie planując – pan Mentzen zdecydował się usiąść przy stoliku z politykami Koalicji Obywatelskiej. Lider Nowej Nadziei trafnie zdiagnozował – i dość jasno oraz obszernie opowiadał o tym w opublikowanym na swoim kanale we środę podsumowaniu własnych rozmów z kandydatami – że za sprawą niemal jednoznacznych (a później całkowicie już jednoznacznych) deklaracji części polityków Konfederacji współkierowana przez niego partia niebezpiecznie zbliża się do statusu przybudówki PiS. Jakie zagrożenia się z tym wiążą, pan Mentzen w skrócie wyliczył w swoim wpisie na X, reagując na tyradę Adama Bielana. Jak wiadomo, sprawa zakończyła się przeprosinami tego ostatniego i przyjęciem tychże przez pana Mentzena.