• Autor:Lidia Lemaniak

Skandaliczna wystawa w Muzeum Gdańska. Gliński: Oczekuję reakcji Tuska

Dodano:
Piotr Gliński (PiS) Źródło: X / Prawo i Sprawiedliwość
Obowiązkiem każdego polskiego rządu jest codziennie przypominać, że nie zgadzamy się na oswajanie z fałszem niemieckiej polityki historycznej. Żadni "nasi chłopcy". Wehrmacht też uczestniczył w zbrodniach wojennych – mówi DoRzeczy.pl Piotr Gliński (PiS), były minister kultury i dziedzictwa narodowego, odnosząc się do wystawy w Muzeum Gdańska.

DoRzeczy.pl: W Muzeum Gdańska otwarto wystawę zatytułowaną "Nasi Chłopcy", która pokazuje losy mieszkańców Pomorza Gdańskiego służących w armii III Rzeszy. Czy tego typu wystawy powinny się w ogóle pojawiać w polskich muzeach?

Prof. Piotr Gliński: Problem z tego typu wystawami jest taki, że od bardzo dawna w Polsce są środowiska historyków, ale i środowiska związane z obecnymi władzami Gdańska, które mają dziwny, trudno zrozumiały z punktu widzenia polskiej mentalności i tożsamości, pozytywny resentyment do Wolnego Miasta Gdańsk oraz do niemieckości Pomorza. Oczywiście, można na to patrzeć trochę jako pewien element zróżnicowania świadomości i mentalności, czy nawet polityki historycznej, gdyby nie to, że Niemcy nie rozliczyli się ze swojej odpowiedzialności za II wojnę światową, a jednocześnie bardzo agresywnie promują swoją politykę historyczną, z jednej strony wybielając niemiecką odpowiedzialność, z drugiej – zrzucając współodpowiedzialność na innych, np. na nas. Odmawiają wypłacenia należnych nam odszkodowań. Przypominam, że to co najmniej 6 bln 222 mld zł.

Uważam, że ta wystawa mniej pachniałaby skandalem, gdyby Niemcy potrafili stanąć w prawdzie i być konsekwentnymi. Niemcy często mówią, że przepraszają, ale nic poza tym. Przecież żyją jeszcze zarówno ofiary, jak i ich potomkowie, skutki wojny są wciąż w Polsce odczuwalne, a rachunki nadal są niewyrównane. To jest coś niebywałego, że można napaść na sąsiada, zniszczyć i pogrążyć państwo na wiele lat w kryzysie, bo konsekwencje II wojny światowej były straszliwe dla Polski i uciec od odpowiedzialności za to. W tym kontekście tego typu wystawy są nieakceptowalne.

Uważa pan, że wystawa w Muzeum Gdańska pomaga w utrwaleniu nieprawdziwej narracji Niemiec o II wojnie światowej?

Oczywiście, że tak. To jest element miękkiej polityki niemieckiej w obszarze świadomości i mentalności. Polityka ta jest miękka z nazwy, ale bardzo twarda w realizacji. Niestety, obecnie także polskie instytucje pamięci, również te, które tworzyliśmy, takie jak Instytut Pileckiego czy Muzeum II Wojny Światowej i kilka innych, jest w tej chwili prowadzonych przez ludzi, którzy są związani z niemiecką polityką historyczną. To jest bardzo niepokojące, a w kontekście, o którym mówię, wręcz skandaliczne. Można akceptować różne punkty widzenia, ale w sytuacji, kiedy nie są załatwione pewne podstawowe sprawy, jak rozliczenie II wojny światowej, to nie ma mowy o jakiejkolwiek równowadze, czy o tym, że można przedstawiać w Polsce i promować jakiś niemiecki punkt widzenia. Nie można, bo jest on nieprawdziwy i niebezpieczny, zwłaszcza w kontekście braku rozliczeń, ale także w kontekście obecnej niemieckiej świadomości historycznej. Ona jest bardzo zafałszowana. Jeżeli w Niemczech, mniej więcej po jednej trzeciej społeczeństwa są ci, którzy uważają, że Niemcy ponoszą odpowiedzialność za II wojnę światową, nie ponoszą jej, oraz ci, którzy nie mają zdania na ten temat, to jest to więcej niż niepokojące. To bardzo, bardzo groźne i moim zdaniem wciąż odbiera Niemcom prawo do pouczania innych i do bycia liderem politycznym w Europie.

Jednak Niemcy chcą być w tej kwestii liderem.

Niestety, Niemcy są szalenie agresywni w tej kwestii i chcą być liderami Europy. A, państwo, które się nie rozliczyło ze skutkami II wojny światowej i państwo, które jest tak agresywne, jeżeli chodzi o tzw. soft power oraz politykę historyczną, próbującą zmieniać prawdę historyczną, nie ma do tego prawo. Niemcy, niestety, aspirują do roli lidera, wykorzystując swoją potęgę gospodarczą, odbudowaną w dużej mierze dzięki osłonie atlantyckiej. Amerykanie, po II wojnie światowej, co mówię z ubolewaniem, postawili na Niemcy, a nie np. na pomoc Europie Wschodniej i konsekwencje tego są niestety długofalowe.

Skoro już pan obszernie mówił o rozliczeniu się Niemiec za II wojnę światową, to czy za władzy rządu premiera Donalda Tuska są jakiekolwiek szanse na to, żeby Polska uzyskała reparacje od Niemiec?

Oczywiście, że nie ma. Tusk nigdy nie był wiarygodny w tym, co może z Niemcami i z Europą dla Polski załatwić. Tylko twarde postawianie sprawy, dobrze I merytorycznie przygotowane, tak jak zrobił to nasz rząd, może dać realne szanse na odszkodowania od Niemiec. Niemcy jedyną rzeczą, którą mogą robić, to ignorować sprawę i mówić, że sprawa jest zamknięta. Nie jest. I obowiązkiem każdego polskiego rządu jest codziennie przypominać, że się na to nie zgadzamy i nie zgadzamy się na oswajanie z fałszem niemieckiej polityki historycznej. Żadni "nasi chłopcy". Wehrmacht też uczestniczył w zbrodniach wojennych.

Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL, potępił wystawę we wpisie na platformie X. Napisał, że "nie służy ona polskiej polityce pamięci". "Nasi chłopcy, żołnierze i cywile, Polacy, bronili Ojczyzny przed nazistowskimi Niemcami do ostatniej kropli krwi. To oni są bohaterami i to im należą się miejsca na wystawach" – dodał. Czy oczekiwałby pan reakcji jeszcze kogoś z rządu?

Oczekiwałbym reakcji Donalda Tuska i osób odpowiedzialnych za polską politykę historyczną, np. minister kultury. W ostatnim czasie wypowiadała się ona na temat polskiej historii i tożsamości, kultury i pamięci, otwierając muzeum, które my zbudowaliśmy w Augustowie – Muzeum Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej, więc teraz powinna ustosunkować się do wystawy w Muzeum Gdańska. Jednak podległe jej instytucje, o czym wspominałem wcześniej, czyli Instytutu Pileckiego, czy Muzeum II Wojny Światowej, czy niestety nawet Muzeum Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej, nie do końca pilnują polskiego punktu widzenia w polityce historycznej. Wśród sprawców Obławy Augustowskiej opisywanych na ekspozycji wystawy stałej w muzeum w Augustowie brak jest np. nazwiska Maksymiliana Schnepfa (a był on dowódcą oddziałów, które przeprowadzały obławę). Trudno więc się spodziewać, że pani minister zareaguje na wystawę w Gdańsku.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...