Dobra mina UE do złej gry
Mr Trump straszył – w ramach strategii negocjacyjnej – cłami na poziomie 30 proc., a Frau von der Leyen jest zachwycona (nie wypada chyba napisać, że „bije się w piersi" z dumy) faktem, że stanęło na 15 proc.. Niemiecka szefowa Komisji Europejskiej zachorowała na polityczną amnezję, bo zapomniała, że na początku unijno-amerykańskiej wojny celnej zapewniała, że UE na żadne cła się nie zgodzi! No, to jaki jest sukces, jak miało być zero, a jest piętnaście procent w plecy?
A tak przy okazji: zabawna jest lektura medialnych informacji na ten temat w Polsce. Szereg portali pisze w tytułach „o sukcesie Europy". Jak wiadomo, spora część ludzi czyta tylko tytuły. Zostaje więc wrażenie, że Brukseli coś się udało. Tymczasem w tych samych artykułach, choćby w śródtytułach można przeczytać: „Donald Trump ugrał swoje", „O symetrii nie ma mowy", „Czy w konkurencyjności Europa przegra starcie z globalnymi potęgami?". Jak widać diabeł sprawiający problem Unii siedzi w szczegółach. Na marginesie: polskie przysłowie mówi: "diabeł siedzi w szczegółach". A ja pamiętam, jak izraelski dyplomata powiedział mi, że u nich jest podobne, ale jakże inne powiedzenie: „Bóg siedzi w szczegółach". Charakterystyczna różnica, czyż nie?
Oczywiście jak umowę między Brukselą a Waszyngtonem wziąć pod mikroskop to okaże się, że są tam też obustronne zniesienia ceł na wybrane towary. Jednak już na aluminium i stal, które kraje UE eksportują do USA cła wyniosą aż 50 proc.
Europejska media także w Polsce chóralnie podkreślały, że cła Trumpa uderzą w europejska gospodarkę. Jakoś niespecjalnie przebijała się informacja, że deficyt handlowy w relacjach Stany Zjednoczone-Unia wyniósł tylko w roku 2024 aż 235 miliardów dolarów w amerykańskie plecy. Stąd twarda gra Trumpa.
A mi się wydaje, że intelektualnie nie jest uczciwe, gdy ci sami politycy, eksperci i dziennikarze, którzy płaczą, jakie to krzywdy gospodarce Starego Kontynentu czynią Jankesi nie zająkną się nawet słowem jak bardzo, z własnej woli, bez żadnego dyktatu gospodarka unijna jest niebywale przeregulowana i coraz bardziej dramatycznie niekonkurencyjna w stosunku do innych kontynentów. I tu leży gigantyczny problem Europy, której gospodarka w ostatnich sześciu dekadach powiększyła ekonomiczną przewagę tylko nad jednym kontynentem: Afryka, a wszystkim innym dała się doganiać i po części prześcignąć.