"Wyjątkowa podłość. Macierewiczowski klasyk". Trzaskowski o atakach na swoją matkę
Trzaskowski w wywiadzie dla Onetu stwierdził, że doniesienia o rzekomej współpracy jego matki z SB są częścią "brudnej kampanii".
"To wyjątkowa podłość. Zwłaszcza, że jest ciężko chora, komunikacja z nią jest utrudniona, bądź niemożliwa, a więc nie może się bronić. To PiS-owski, macierewiczowski klasyk – granie teczkami" – stwierdził polityk.
Kandydat na prezydenta Warszawy powiedział, że nie chce rozmawiać o rzetelności doniesień "Gazety Polskiej". Trzaskowski stwierdził, że atakowanie jego matki, to "zwykłe draństwo". "Ludzie, który to robią, potrafią oczernić każdego, nawet bohaterów Powstania Warszawskiego" – dodał poseł PO.
Jego zdaniem kampania wyborcza w najbliższej przyszłości może się jeszcze zaostrzyć.
Współpracownik "Julita"?
Jak informuje tygodnik, Teresa Trzaskowska "meldowała bezpiece o kontaktach z dyplomatami USA muzyków i ludzi zajmujących się jazzem – Jerzego Matuszkiewicza, Leopolda Tyrmanda czy Romana Waschki".
Według ustaleń "GP", która powołuje się na dokumenty Instytutu Pamięci Narodowej, w 1960 r. bezpieka zarejestrowała Trzaskowską jako tajnego współpracownika działającego pod pseudonimem "Justyna".
Kontrwywiad PRL interesował się matką Rafała Trzaskowskiego ze względu na kontakty, jakie miała z dyplomatami USA, a w szczególności z figurantem akt SB, pierwszym sekretarzem ambasady tego kraju w Warszawie, Thomasem Donovanem – czytamy.
Jak przypomina "Gazeta Polska", w swoim autolustracyjnym wpisie kandydat na prezydenta stolicy naśmiewał się z "pisowskich hejterów", którzy drążą przeszłość i zgłębiają historie rodzinne", natomiast sam – co zaznacza tygodnik – "ominął rodowe związki z komunizmem" swoich najbliższych.
"GP" podkreśla też, że pierwsza teściowa Teresy Trzaskowskiej była kapitanem UB, teść – pułkownikiem Ludowego Wojska Polskiego, a inni z bliskich mieli działać na wysokich szczeblach PZPR.