Mobbing w Szlachetnej Paczce? Szokujący materiał Onetu i odpowiedź ks. Stryczka
Onet we wstępie zaznacza, że Szlachetna Paczka to jeden z najważniejszych projektów jeśli chodzi o pomoc charytatywną w Polsce. „Szlachetna Paczka to jedno z największych dokonań społeczeństwa obywatelskiego w Polsce po 1989 r. Projekt nigdy by nie powstał, gdyby nie gigantyczny wysiłek krakowskiego duchownego, ks. Jacka Stryczka” – czytamy w materiale Onetu.
Jednak jak pisze autor materiału Janusz Schwertner, pod wspaniałą fasadą kryją się ludzkie dramaty i tragedie. Jak dowiadujemy się z materiału Onetu, codziennością w fundacji prowadzonej przez księdza są mobbing, ataki na pracowników, poniżanie ludzi. W Krakowie pracować ma terapeutka, która choć nigdy nie spotkała kapłana, ale „zna go lepiej niż niejeden z jego przyjaciół”. Bo jej pacjentami są byli pracownicy fundacji Wiosna.
Wstrząsający list do redakcji
Jak czytamy w artykule, do redakcji trafił list, mówiący o poważnych problemach w znanej fundacji, prowadzonej przez księdza. Okazało się, że chodzi o fundację ks. Stryczka.
„W jednej z największych organizacji pozarządowych w Polsce, z prezesem – księdzem, jest poważny problem. Ksiądz z pasją testuje na kolejnych współpracownikach techniki mobbingowe. Robi to osobiście lub rekrutuje dyrektorów z właściwymi predyspozycjami czy umiejętnościami. Sytuacja nie zmienia się od lat. Ludzie odchodzą z pracy wyczerpani, z samooceną poniżej poziomu morza” – cytuje list autor artykułu.
„Jednym z autorów listu jest Łukasz Miszon, były wiceprezes Stowarzyszenia "Wiosna" i równocześnie szef projektu Szlachetnej Paczki” – czytamy w tekście. Praktyki, które według rozmówców Onetu miały mieć miejsce w fundacji są faktycznie przerażające. Opisany jest przykład kobiety, która straciła przytomność, trafiła na SOR, a ksiądz miał zakazywać robienia sensacji mówiąc, że „widocznie kolejna zaszła w ciążę”.
Prezes organizacji miał też jako kapłan wyciągać informacje na temat życia prywatnego pracowników, następnie je wykorzystywać już jako pracodawca. „Teraz nie jestem księdzem” – cytuje Onet jedną z domniemanych wypowiedzi prezesa fundacji.
Ksiądz Jacek Stryczek odpiera zarzuty
Co na to sam ksiądz Jacek Stryczek? W wywiadzie udzielonym Onetowi kategorycznie zaprzeczył wspomnianym zarzutom.
„To jest dla mnie absurd. Jest to zbiór określeń i opisów niemających związku z rzeczywistością. Ten przypadek pokazuje specyfikę zawartych w pytaniach wspomnień osób, które pan nazywa naszymi byłymi pracownikami – bo my przecież nie wiemy, kim są te osoby. To konglomerat rozmaitych przeżyć, wspomnień dotyczących bardzo różnych wydarzeń, słów, skojarzeń. Staram się rzetelnie odnosić do tego, co mogło się rzeczywiście wydarzyć, a jest ubrane w niezrozumiałe dla nas obrazy i słowa” – komentował w rozmowie z Onetem ks. Jacek Stryczek.
„Opowieści, które pan cytuje, są zbiorem emocji, wrażeń, jest to czyjaś interpretacja zdarzeń. Często trudno mi znaleźć w nich jakiekolwiek odniesienie do rzeczywistości. Bardzo mi przykro, że ktoś tak to wspomina. Te anonimowe historie opisują coś, co nie jest zwyczajem ani standardem pracy w "Wiośnie"” – komentuje kapłan.
Jak pisze Onet.pl do redakcji zgłosiło się kilkadziesiąt osób twierdzących, że zostało skrzywdzonych przez prezesa fundacji.