Wicemarszałek Sejmu o zagrożeniu ze strony Rosji: Niczego nie można wykluczyć
Wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski w programie "Gość Wydarzeń" na antenie Polsat News podkreślił, że Warszawa nie lekceważy żadnych sygnałów dotyczących potencjalnych działań Moskwy.
– Dzisiaj wszystko jest realne. Niczego nie można wykluczyć. Widzimy, że nie ma dnia, żeby nie było prowokacji rosyjskiej – powiedział Zgorzelski, przypominając o codziennych napięciach na wschodniej granicy. Według wicemarszałka, szczególne zagrożenie wynika z faktu ścisłej współpracy militarnej Białorusi z Rosją. – Armia białoruska jest podporządkowana armii rosyjskiej. Liczy 63 tys. żołnierzy plus 350 tys. rezerwistów – zaznaczył.
Polska i NATO reagują
Polityk przypomniał, że Polska wraz z sojusznikami NATO uważnie monitoruje rosyjsko-białoruskie manewry wojskowe i reaguje na nie w odpowiedni sposób. – Bardzo dobrze, że na wschodniej flance NATO znajdują się amerykańscy żołnierze. Bo to jest jedyna skuteczna gwarancja bezpieczeństwa – ocenił.
Odnosząc się z kolei do decyzji rządu o całkowitym zamknięciu granicy polsko-białoruskiej Zgorzelski wyjaśnił, że jest to element świadomej strategii. – Demonstracja, to także jest element gry strategicznej, która powinna być wpisana w hybrydową wojnę przeciwko Białorusi – podkreślił. Polityk zwrócił też uwagę na retorykę władz w Mińsku. – Dla Aleksandra Łukaszenki Polska jest śmiertelnym wrogiem – wyimaginowanym, ale jednak. On ma obsesję na punkcie Polaków i zamiast budować przyjazne relacje stosuje nieadekwatną retorykę – mówił.
"Rosja naprawdę chce otworzyć drugi front w Europie"
Tymczasem we wtorek ukraiński parlamentarzysta Mykoła Kniażycki na łamach portalu Espreso ocenił, że kolejnym celem Władimira Putina może być Finlandia, co jego zdaniem potwierdzają niedawne wystąpienia byłego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa. Kniażycki zwrócił uwagę na wizytę Miedwiediewa przy fińskiej granicy, którą rosyjski polityk określił jako "sprawdzenie gotowości na fikcyjną agresję NATO". – Kreml posługuje się tam typowym koktajlem pseudohistorii i pseudoprawa, którym uzasadnia ewentualną agresję na Finlandię – zauważył ukraiński deputowany. Jak dodał, retoryka Miedwiediewa przypomina oskarżenia wobec Ukrainy sprzed 2022 roku.
Według Kniażyckiego groźby Kremla to reakcja na aktywne wsparcie Helsinek dla Kijowa. – A głównym problemem Moskwy jest dziś właśnie fińskie wsparcie Ukrainy. (…) Dlatego Miedwiediew powiedział, że zamiast "finlandyzacji Ukrainy" nastąpiła "ukrainizacja Finlandii" – zaznaczył.