"Premier wściekł się na szefa MSWiA". Rewolucja w SOP

Dodano:
Donald Tusk i Marcin Kierwiński (Platforma Obywatelska) Źródło: PAP / Tomasz Gzell
Po kradzieży auta rodziny Tusków, doszło do trzęsienia ziemi w SOP. Media donoszą, że premier zażądał wyciągnięcia konsekwencji wobec Służby Ochrony Państwa.

W nocy z 9 na 10 września w Sopocie skradziono auto należące do rodziny premiera Donalda Tuska. Służby odnalazły samochód marki Lexus po kilku godzinach.

Podejrzany o kradzież pojazdu Łukasz W. został zatrzymany na lotnisku w Gdańsku. 41-letni mieszkaniec Sopotu planował wylecieć do Bułgarii. Oficer prasowa Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku kom. Karina Kamińska relacjonowała, że mężczyzna był zaskoczony zatrzymaniem i nie stawiał oporu. Sąd aresztował go na trzy miesiące. Prokurator Michał Łukasiewicz przekazał w rozmowie z dziennikiem "Fakt", że skradziony lexus został już zwrócony rodzinie premiera. – Samochód został przekazany właścicielowi w ubiegłym tygodniu. Wszystkie dowody wcześniej zostały oczywiście zabezpieczone – poinformował przedstawiciel Prokuratury Rejonowej w Sopocie.

Kadrowe trzęsienie ziemi w SOP

Na tym jednak sprawa się nie kończy. "Po całej sytuacji premier zażądał wyciągnięcia konsekwencji wobec Służby Ochrony Państwa. Premier wściekł się na szefa MSWiA" – mówi informator "Super Expressu". Po rozmowie z Donaldem Tuskiem, Marcin Kierwiński zażądał głów od kierownictwa SOP-u. Zwolniono wtedy szefa i wiceszefa zarządu biura ochrony premiera. – To skandal, przecież my jesteśmy od ochrony premiera, a nie jego samochodu. Zresztą on był w innym miejscu – mówią nieoficjalnie ludzie związani z SOP.

Według rozmówców "SE", "forma i styl ochrony premiera to kuriozum". – Przez wiele miesięcy ochroniarze premiera nie byli w stanie znaleźć właściwego lokalu do obserwacji i ochrony szefa rządu tylko siedzieli w autach w okolicy domu premiera – opowiada informator.

Problem nie pojawił się nagle. Jak czytamy, "od miesięcy na włosku wisiała też posada szefa SOP, generała brygady Radosława Jaworskiego. Na stanowisko został mianowany jeszcze w czasie rządów PiS, w 2022 roku. Był szefem ochrony byłego wicepremiera Piotra Glińskiego. Ale jego odwołanie nie jest łatwe. Dymisji na wniosek ministra spraw wewnętrznych i administracji dokonuje premier ale w uzgodnieniu z prezydentem. Kancelaria Premiera miała w tej sprawie kontaktować się z Pałacem Prezydenckim, z którego poszedł sygnał, że nie będzie zgody na dymisję Jaworskiego. W związku z tym szef SOP został zmuszony do wzięcia półrocznego urlopu".

– Efekt jest taki, że w SOP-ie nie ma kierownika, a generał Jaworski jest poddany trałowaniu, w końcu sam odejdzie i nie będzie problemu – mówią informatorzy.

"Pan Komendant jest na urlopie. Jest to zaległy urlop, który mu przysługiwał i w tym momencie wykorzystuje zaległy urlop. Tak, potwierdzam tą informację. Jeżeli chodzi o konkretne decyzje i kroki ze strony MSWiA, w tym momencie one nie zapadły" – przekazała rzecznik MSWiA Karolina Gałecka.

Źródło: Super Express
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...