Tajemnicza broń dostarczona na Ukrainę. Nie wiadomo, który kraj ją zamówił
Zakup został sfinansowany przez jedno z państw Unii Europejskiej w ramach inicjatywy unijnej Windfall Profit Mechanism, a produkcją i integracją zajmie się Rheinmetall Italia SpA w Rzymie.
10 października grupa przemysłowa Rheinmetall AG wydała komunikat, w którym potwierdziła, że zrealizuje dostawę kolejnych samobieżnych zestawów przeciwlotniczych Skyranger 35 zamontowanych na podwoziu czołgu Leopard 1.
Co ciekawe, firma nie ujawniła ani, kto zakupił broń, ani dokładnej kwoty zamówienia. Wiadomo jedynie, że chodzi o "trzycyfrową kwotę w milionach euro". Taka suma sugeruje, że chodzi o kilka-, kilkunaście kompletów.
Media donoszą, że umowę zawarto 10 września w Londynie podczas targów DSEI.
Prezes Rheinmetall Armin Papperger powiedział w komentarzu, że jest wdzięczny za zaufanie, jakim obdarzyła jego koncern Ukraina.
– Chcielibyśmy również podziękować temu państwu UE [które sfinansowało zakup] za wsparcie, które podkreśla nasze nieustające wysiłki na rzecz wspierania Ukrainy – dodał.
Tomahawki dla Ukrainy. Trump bliski decyzji
Prezydent USA Donald Trump oświadczył we wtorek, że w pewnym sensie podjął już decyzję o dostarczeniu Ukrainie pocisków Tomahawk, ale chce się jeszcze dowiedzieć, jak będą one wykorzystane. Według źródeł portalu Axios w ukraińskim rządzie, Biały Dom obawia się, że Stany Zjednoczone nie będą w stanie kontrolować wykorzystania pocisków po przekazaniu ich Ukraińcom.
Amerykański Instytut Studiów Nad Wojną (ISW) podkreśla, że Kreml usilnie stara się odwieść Trumpa od tej decyzji. Think tank zwraca uwagę na wypowiedź Władimira Putina, który oświadczył, że dostarczenie Ukrainie Tomahawków "zniszczy" stosunki rosyjsko-amerykańskie.
USA produkują od 50 do 70 takich pocisków rocznie i wykorzystują je głównie na Bliskim Wschodzie. W czerwcu br. zostały one użyte do zbombardowania podziemnych obiektów w Iranie, gdzie Teheran realizuje swój program nuklearny.
Zasięg pocisków Tomahawk, w zależności od wersji, waha się od 1600 do 2500 km. Gdyby zostały przekazane Ukrainie, to zdaniem ekspertów ISW w zasięgu tych rakiet znalazłoby się prawie 2000 rosyjskich instalacji wojskowych. Uważają oni, że Ukraina prawdopodobnie byłaby w stanie zakłócić działania armii rosyjskiej na froncie, atakując jej zaplecze, które zaopatruje wojska w broń i wspiera operacje ofensywne.