UE otwiera rynek dla Ukrainy. Co z embargiem na pszenicę?
Nowe porozumienie zastępuje czas pełnej liberalizacji handlu z Ukrainą obowiązujący od 2022 roku. Polska od miesięcy domagała się zabezpieczeń przed destabilizacją rynku rolnego – i KE uwzględniła ten postulat.
Ministerstwo zapewnia o obowiązywaniu embarga
Umowa przewiduje m.in. limity kontyngentów bezcłowych, system cen wejścia dla towarów rolnych oraz klauzulę ochronną umożliwiającą natychmiastową reakcję w przypadku zakłóceń rynku w nawet jednym państwie UE.
Ministerstwo rolnictwa podkreśla, że polskie embargo na pszenicę, kukurydzę, rzepak i słonecznik z Ukrainy obowiązuje nadal i nowa umowa nie ma na nie wpływu – to krajowy akt prawny, niezależny od unijnego systemu. Rozwiązanie to budzi sprzeciw Kijowa, ale pozostaje utrzymane bezterminowo. Bruksela z kolei zapewnia, że liberalizacja handlu nie oznacza dopuszczenia produktów niespełniających norm UE.
Konfederacja mów o zdradzie polskich rolników
Kilka dni temu Konfederacja ostro sprzeciwiła się decyzji rządu. – Czas zatrzymać zalew towarów z Ukrainy – apelował Krzysztof Bosak, oceniając głosowanie Warszawy za przyjęciem nowej umowy handlowej między Unią a Ukrainą jako "zdradę interesu polskich rolników".
Według Konfederacji nowa umowa doprowadzi do zwiększenia napływu produktów rolno-spożywczych z wielkich agroholdingów działających na Ukrainie, które nie muszą przestrzegać unijnych norm produkcji. – Jak polski rolnik ma z tym konkurować? – pytał Bosak na konferencji prasowej. Polityk przypomniał, że to rząd Donalda Tuska podczas niejawnego głosowania w Radzie UE poparł finalną wersję porozumienia. – To zdrada interesów polskiego rolnictwa dokonana przez premiera Tuska i ministra Domańskiego – powiedział, domagając się powrotu do poziomu kontyngentów sprzed wojny. W ocenie Konfederacji Polska powinna głosować przeciw umowie.