Ukraińcy odpowiedzialni za sabotaż na torach. Zgorzelski zdradza, co usłyszał w taksówce
W dniach 15-17 listopada na trasie Warszawa-Lublin (wieś Mika) doszło do aktu dywersji: eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy. W okolicach Puław uszkodzona linia trakcji doprowadziła do wybicia szyb w jednym z wagonów. Pociąg z 475 pasażerami musiał nagle hamować.
Premier Donald Tusk poinformował we wtorek (18 listopada) w Sejmie, że za aktem dywersji na kolei stoi dwóch Ukraińców współpracujących z rosyjskim wywiadem. Jak dodał, polskie służby i prokuratura mają wszystkie dane tych osób oraz utrwalone ich wizerunki. Jednocześnie zaznaczył, że osoby te tuż po zamachu uciekły na Białoruś, opuszczając terytorium Polski przez przejście graniczne w Terespolu.
Z informacji, jakie przekazał premier wynika, że jeden z podejrzewanych to obywatel Ukrainy skazany przez sąd we Lwowie za akty dywersji. Drugi to mieszkaniec Donbasu, pracownik miejscowej prokuratury.
"Wczoraj jechałem taksówką". Zgorzelski o Ukraińcach i dywersji na torach
Piotr Zgorzelski, wicemarszałek Sejmu z PSL, tłumaczył w środę w TVN24, że Rosjanie celowo werbują Ukraińców do akcji sabotażowych na terytorium Polski, aby rozbudzać w naszym kraju antyukraińskie nastroje. Jego zdaniem, jesteśmy w trakcie "wojny kognitywnej, której polem walki jest ludzki umysł".
– Wczoraj jechałem taksówką i pan kierowca mówi do mnie: "i co panie marszałku, tyle pomagamy tej Ukrainie, a oni chcieli nasze pociągi wysadzać" – relacjonował wicemarszałek, dodając, że taka wypowiedź taksówkarza świadczy o sukcesie rosyjskich działań w naszym kraju.
Zapytany, czy chodzi o to, żeby "właśnie polska ulica miała takie tego rodzaju argumenty", Zgorzelski odparł "oczywiście", dodając, że "to jest perfidna gra służb rosyjskich i musimy o tym wiedzieć".
Sabotaż na kolei. Jak ustalono sprawców?
Według informacji "Rzeczpospolitej", do identyfikacji sprawców dywersji na kolei doprowadziła analiza karty SIM oraz zabezpieczone na miejscu odciski palców. Gazeta napisała, że od tragedii było o włos, a pociągi prawdopodobnie nie wykoleiły się tylko dlatego, że... jechały za szybko.
Premier Donald Tusk przekazał, że ładunek wybuchowy typu wojskowego C4 miał zostać zdetonowany przy pomocy urządzenia inicjującego poprzez kabel elektryczny długości 300 metrów. Jak podkreślił, do tragedii nie doszło dzięki refleksowi maszynisty, który zauważył wyrwę w torach.
Po słowach Tuska o tym, że za akty dywersji odpowiedzialni są obywatele Ukrainy współpracujący z Rosją, rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zarzucił Polsce uleganie rusofobii.