Trump chce zakończyć kolejną wojnę. Nie będzie to proste
Amerykański dyplomata Massad Boulos poinformował we wtorek, że żadna z walczących w Sudanie stron formalnie nie zaakceptowała planu rozejmu zaproponowanego przez Stany Zjednoczone. Boulos rozmawiał z dziennikarzami w Abu Zabi, gdzie delegacja amerykańska ma prowadzić rozmowy z Rosjanami na temat projektu planu pokojowego w wojnie o Ukrainę.
Trump chce pokoju. Walczące strony nie zaakceptowały propozycji rozejmu
Jak przekazał, mimo że nie było żadnych zastrzeżeń co do treści planu – tego dla Sudanu – tamtejsza armia przedstawiła "warunki wstępne", które uznał za niemożliwe do spełnienia.
Wojna armii rządowej dowodzonej przez gen. Abdela Fattaha al-Burhana z wojskami rebelianckimi o nazwie Siły Szybkiego Wsparcia (RSF) trwa od kwietnia 2023 roku. W ubiegłym tygodniu prezydent USA Donald Trump zapowiedział interwencję polityczną w celu powstrzymania rozlewu krwi.
Poprzednie propozycje przedstawicieli Stanów Zjednoczonych, Arabii Saudyjskiej, Egiptu i Zjednoczonych Emiratów Arabskich przedłożone walczącym stronom we wrześniu, nie przyniosły rezultatu. Nowy plan także bazuje na tamtej wersji scenariusza rozejmowego.
W niedzielę głównodowodzący armii rządowej generał al-Burhan określił najnowszą propozycję USA jako najgorszą, jaką kiedykolwiek widział, twierdząc, że odsuwa ona armię na boczny tor i w praktyce legitymizuje RSF.
Według ONZ Siły Szybkiego Wsparcia dopuszczają się zbrodni czystek etnicznych. W kraju panuje głód i jest gigantyczna ilość uchodźców. W wyniku wojny prawie co czwarty mieszkaniec Sudanu został zmuszony do ucieczki z miejsca zamieszkania. W kraju trwa olbrzymi kryzys humanitarny, a niemal połowa populacji jest dotknięta głodem. Dwa lata po rozpoczęciu starć zbrojnych liczbę ofiar szacowano na minimum 150 tys. Podejrzewa się, że liczba ta jest jednak znacznie wyższa.
Wojna domowa w Sudanie
Na przełomie październik i listopada po po trwającym blisko półtora roku oblężeniu Siły Szybkiego Wsparcia opanowały miasto al-Faszir – ostatnią miejscowość kontrolowaną do tej pory przez siły sudańskiej armii w Darfurze — wschodniej prowincji Sudanu. Doszło tam do zbrodni na ludności cywilnej. Milicja Sił Szybkiego Wsparcia po raz pierwszy pośrednio przyznała się do aktów przemocy wobec cywilów. W rezultacie doszło do aresztowania osób z jej własnych szeregów, które miały brać udział w "znęcaniu się podczas wyzwolenia Al-Faszir". Ofiarami masakry mieli być przede wszystkim członkowie mniejszości niearabskojęzycznych w tym kraju.
Obecnie północ i w dużej mierze wschód kraju są pod kontrolą armii sudańskiej. Latem bojownicy RSF musieli wycofać się ze stolicy Chartumu. W walkach ponieśli ciężkie straty. Politolog prof. dr Volker Perthes powiedział w rozmowie z "Bildem", że "w Sudanie doszło obecnie do faktycznego podziału kraju". Po zajęciu Al-Faszir milicja RSF kontroluje obecnie prawie cały region Darfuru. Stamtąd pochodzi zresztą większość jej bojowników.
"Obie strony chcą teraz kontrolować cały kraj" — oznajmił dr Gerrit Kurtz z Fundacji Nauki i Polityki. Przywódcy wojskowi RSF ogłosili "marsz na Morze Czerwone". Armia rządowa ma swoją główną siedzibę w Port Sudan. Strona rządowa oświadczyła, że nie zamierza się poddać.