Zlecenie na Szydło. "Nie boję się o tym mówić"
Wicepremier Beata Szydło przekonuje, że zostało na nią wydane "zlecenie" polityczne. Jej zdaniem ten proces trwa już od wielu miesięcy. – To nie tylko refleksja powyborcza, to się dzieje odkąd zostałam odwołana z funkcji premiera – stwierdziła w programie wPolsce.pl. Jej zdaniem od tamtego czasu każdy pretekst był dobry, aby ją zaatakować. Doszło do tego, że do jej biura zaczęły wpływać pytania, czy opłaca własne mieszkanie, albo gdzie mieszka.
Szydło przekonuje, że nie można jej obwiniać za zły wynik wyborczy, gdyż w tych samych miastach, w których pojawiała się w czasie kampanii, obecni byli również i inni politycy PiS na czele z premierem Morawieckim. – Gdyby taką logikę stosować, to można by zapytać, czy pecha przyniósł pan premier czy Beata Szydło – stwierdziła w rozmowie z wPolsce.pl.
– Nie możemy przejść nad tym wynikiem do porządku dziennego (...) Oferta musi być zweryfikowana? – podkreślała. Dziennikarka prowadząca wywiad pytała, czy to oznacza "weryfikacje Mateusza Morawieckiego, który miał być ofertą dla dużych miast". Szydło ucieka od odpowiedzi "mówiąc że weryfikacja musi być szybka" inaczej "nie mamy szans na kolejne zwycięstwa".
Wicepremier Szydło przyznała, że na zapleczu środowiska PiS znajdują się ludzie, którzy "źle rozumieją wspólnotę celu". Polityk podkreśliła, że ma zamiar głośno mówić o tym problemie. – Nie wystraszę się – zapewnia.