Rosja zaatakowała ukraińskie okręty. "Wojna na naszej ziemi i poza nią"
Wyjątkowe posiedzenie ukraińskiego parlamentu jest zaplanowane na godz. 16 czasu miejscowego (15 czasu polskiego). Jest to pokłosie kryzysu w Cieśninie Kerczeńskiej. Jak podała ukraińska marynarka wojenna, trzy okręty ("Berdiańsk", "Nikopol" i "Yani Kapu") zostały przez Rosjan ostrzelane i przejęte. W wyniku tych działań sześciu członków załogi miało zostać rannych. W sprawie rosyjskiej agresji ma być również poświęcone poniedziałkowe posiedzenie rady Bezpieczeństwa ONZ.
– Ukraina kwalifikuje działania Rosji na Morzu Azowskim jako akt agresji – przekazał Ołeksandr Turczynow, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony.
Do sprawy odniósł się również szef ukraińskiego MSZ Pawło Klimkin, który stwierdził, że Rosja poraz kolejny dokonała aktu agresji przeciwko Ukrainie. "Atak ten jest nie tylko na nas, ale i na cały cywilizowany świat. Teraz wojna z Federacją Rosyjską jest na naszej ziemi i poza nią. Pracujemy razem, aby odeprzeć agresję" – napisał polityk.
Prezydent Poroszenko wezwał ukraińskich parlamentarzystów do poparcia wprowadzenia stanu wojennego. – Stan wojenny nie oznacza wojny. Jest on realizowany wyłącznie dla obrony Ukrainy – zapewniło Poroszenko.
Ukraińskie okręty realizowały planowy transfer, na który ponoć miały wydane pozwolenie. Strona rosyjska przekonuje, że padła ofiarą prowokacji, a wina leży po stronie Ukrainy, gdyż okręty pływały nielegalnie. Kreml zapewnia, że ma dowody, aby udowodnić swoje tezy. "Incydent ten był charakterystyczny dla ukraińskiego zachowania: prowokować, naciskać i obwiniać o agresję" – przekazała rzecznik Ukrainy Maria Zacharowa.