Wenezuela na progu wojny domowej? "Wszystkie opcje są na stole"
Niecałe dwa tygodnie po tym jak Juana Guaido ogłosił się tymczasowym prezydentem Wenezueli, w sobotę rano media obiegła informacja, że generał lotnictwa Francisco Esteban Yanez Rodriguez zadeklarował lojalność wobec opozycjonisty. Generał w krótkim nagraniu umieszczonym na YouTubie, odwołuje swoją wierność wobec "dyktatorskiej" władzy Nicolása Maduro i twierdzi, że 90 proc. wojskowych w kraju także go nie wspiera, ale jest "z ludźmi w Wenezueli". – Demokratyczna transformacja jest bliska – zapewnia gen. Francisco Yanez i zachęca do wyjścia na ulice. Sam wojskowy na ulice raczej nie wyjdzie, prawdopodobnie z obawy o życie. Na nagraniu nie ujawnia gdzie się znajduje, a agencja AP podaje, że kontaktowała się z nim kiedy korzystał z kolombijskiego numeru telefonu.
Wojsko po stronie Maduro
Zainteresowanie deklaracją generała wynika z faktu, że siłą walczącego o przetrwanie (polityczne, ale także w sensie własnego bezpieczeństwa) Nicolása Maduro jest właśnie wojsko.
Kiedy 23 stycznia Juan Guaido ogłosił, że wybory prezydenckie były sfałszowane, Maduro nie powinien być prezydentem, a on ogłasza się tymczasową głową państwa, od pierwszego wystąpienia, polityk apelował do urzędników i armii o przyłączenie się do protestu. Dotychczas bowiem wojsko pozostawało po stronie urzędującego prezydenta. Nie wiadomo czy deklaracja gen. Francisco Yanez oraz (kilka godzin później) innego emerytowanego generała, oznaczają początek odwracania się wojska od Maduro. Nie jest też jasne, jak wobec trwającego przewrotu zachowają się wierne Maduro rządowe siły specjalne (FAES), które w ostatnich dniach brutalnie rozprawiały się z protestującymi.
Dotychczas w wyniku starć z policją i wojskiem, ale także w egzekucjach, wykonywanych właśnie przez służby rządowe, zginęło kilkadziesiąt osób. Liczba ta może być jednak znacznie większa. Z relacji organizacji pozarządowych wynika też, że służby zatrzymały kilkaset osób, w tym wiele niepełnoletnich, które uczestniczyły w demonstracjach.
USA i Rosja a Wenezuela
– To jest czas na zakończenie reżimu Maduro (...) nie ma już czasu na dialog, teraz jest czas na działanie – mówił podczas sobotniego spotkania w Miami wiceprezydent USA Mike Pence. Polityk, podobnie jak prezydent Donald Trump, w kwestii sytuacji w Wenezueli stawia sprawę jasno: Reżim Maduro musi się skończyć, USA wspiera Juana Guaido i żąda przeprowadzenia demokratycznych wyborów.
– W sprawie Wenezueli wszystkie opcje są na stole – miał powiedzieć prezydent Donald Trump (cytowany przez jednego ze swoich doradców), a słowa te publicznie powtórzył Mike Pence w Miami. Co to oznacza w praktyce? Jak spekulują amerykańskie media, możliwe jest zaangażowanie się Stanów Zjednoczonych w konflikt w Wenezueli, jako w wojnie zastępczej (zamiast otwartego konfliktu na linii USA-Rosja w Syrii czy na Ukrainie).
Nicolás Maduro może bowiem liczyć na zdecydowane wsparcie Rosji, która również deklaruje, że nie wyklucza żadnych opcji, aby uporządkować sytuację w Wenezueli. Kilka dni temu szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow potwierdził poparcie Moskwy dla administracji walczącego u pozycję prezydenta i poinformował, że jego kraj "podejmie wszelkie niezbędne działania", aby wspierać Maduro. Ławrow stwierdził również, że ostatnie sankcje, które Stany Zjednoczone nałożyły na państwową wenezuelską firmę naftową PDVSA, są niezgodne z prawem.
Co na to Europa? Kilka państw (m.in. Wielka Brytania, Francja, Hiszpania, Austria) dało czas Nicolásowi Maduro do wczorajszego wieczoru, aby ten rozpisał nowe wybory prezydenckie, a ponieważ tego nie zrobił, oficjalnie poparły Guido. Wiele państw (w tym Kanada, USA, Izrael, Australia) już 23 stycznia uznało władzę tymczasowego prezydenta, apelując do niego o rozpisanie nowych wyborów.
Dzisiaj również Polska, poparła rewolucję w Wenezuli. W rozmowie telefonicznej z chilijskim ministrem spraw zagranicznych Roberto Ampuero Espinozą, szef MSZ Jacek Czaputowicz poinformował, że wobec braku rozpisania przedterminowych wyborów prezydenckich przez Maduro, Polska zamierza, wraz z innymi państwami UE, uznać Juana Guaidó, przewodniczącego demokratycznie wybranego Zgromadzenia Narodowego, jako tymczasowego prezydenta Wenezueli, na którym będzie spoczywać zadanie zorganizowania wolnych, uczciwych i demokratycznych wyborów.
Zatrzymać Donalda Trumpa
Tymczasem Maduro straszy obywateli perspektywą wojny domową. W wywiadzie dla hiszpańskiego programu Salvados, polityk odrzucił żądania Europy w zakresie zwołania przedterminowych wyborów i skrytykował pomysł Juana Guaido, aby sprowadzić do Wenezueli pomoc humanitarną. Pomysły ten Maduro określił jako planowanie zamachu stanu.
Maduro w rozmowie z dziennikarzami stwierdził również, że obecnie nie może wykluczyć, że w kraju dojdzie do wojny domowej, a to jak potoczy się sytuacja zależy od "poziomu szaleństwa i agresywności" mocarstwa z północy (USA) oraz państw Zachodu. – Prosimy, aby nikt nie interweniował w nasze wewnętrzne sprawy... i przygotowujemy się do obrony naszego kraju – stwierdził Maduro.
Polityk podkreślił też, że Stany Zjednoczone nie powinny angażować się kolejny konflikt zbrojny, a interwencja w Wenezueli doprowadziłaby do rozlewu krwi. – Stop. Zatrzymajcie Donalda Trumpa – mówił Maduro. Polityk ostrzegł też prezydenta USA, że działania amerykańskich sił w jego kraju, doprowadzą do tego, że Trump zakończy swoją prezydenturę „splamiony krwią”.