Zaskakująco szczere słowa Mazurek o współpracowniku Kaczyńskiego
Według ustaleń Onetu i "Rzeczpospolitej" Kazimerz Kujda został zwerbowany przez SB w 1979 r. w wieku 27 lat. W zamian za współpracę dostał paszport i mógł swobodnie jeździć po Europie Zachodniej. Po powrocie zdawał relacje bezpiece. Jego akta zostały odtajnione pod koniec stycznia ze zbioru zastrzeżonego IPN, tzw. zetki. Miał pseudonim "Ryszard".
RMF FM podało nieoficjalnie, że Kujda złożył we wtorek dymisję z funkcji prezesa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Pismo miało trafić na biurko ministra środowiska Henryka Kowalczyka.
Rzeczniczka PiS Beata Mazurek stwierdziła w rozmowie z TVN24, że Kujda powinien podać się do dymisji. – Jest problemem dla naszego środowiska – przyznała, dodając, że minister Kowalczyk powinien tę rezygnację przyjąć.
Taśmy Kaczyńskiego
Kazimierz Kujda był w przeszłości prezesem spółki Srebrna. W kolejnej publikacji związanej z tzw. taśmami Kaczyńskiego "Gazeta Wyborcza" opublikowała jego rozmowę z Geraldem Birgfellnerem, austriackim biznesmenem, który zajmował się planami budowy dwóch wież w centrum Warszawy, nazwanych roboczo "K-Towers" – od nazwiska braci Kaczyńskich.
W stenogramie ujawnionym przez "GW" pojawia się ciekawy wątek, być może korupcyjny. Birgfellner coś oferuje Kujdzie, ale ten odmawia. Nie wiadomo, czy była to łapówka.
Wersja adwokata
Jeden z pełnomocników Geralda Birgfellnera, mecenas Jacek Dubois, uważa, że jego klient podpisał umowę ze spółką docelową w sprawie budowy wieżowców. – To jest kilkudziesięciostronicowy dokument, o którym pan prezes (Kaczyński – red.) doskonale wiedział – przekonywał w TVN24 prawnik. Dubois oświadczył też, że umową dysponuje prokuratura.