Swastyka zrobiona z krzyża. Na zdjęciu poseł Nowoczesnej
Krzyże i swastyki ujęte w różnych formach przedstawiła artystka Karolina Jaklewicz na wystawie sztuki nowoczesnej w Warszawie, zatytułowanej "Konsekwencje".
Na Twitterze krąży zdjęcie z tej wystawy, na którym widać grupę osób, a wśród nich posła Nowoczesnej Krzysztofa Mieszkowskiego. Wszyscy stoją na tle obrazu z krzyżem, któremu domalowano farbą dodatkowe linie i przerobiono na swastykę.
"Niech ktoś mi powie, że to nie jest obraza uczuć religijnych no i Mieszkowski musi być przy takiej okazji" – napisał użytkownik Twittera i udostępnił zdjęcie pochodzące ze strony internetowej artystki.
Po publikacji artykułu napisała do nas Karolina Jaklewicz, autorka wystawy. Prezentujemy fragment oświadczenia.
Szanowni Państwo,
Jako artystka jestem zainteresowana udziałem w debacie artystycznej i społecznej nie zgadzam się jednak na przedmiotowe, fragmentaryczne i dezinformujące wykorzystywanie mojej sztuki w medialnej walce przedwyborczej. Kontekst i czas jest jednoznaczny. Komentowanie wystawy, która odbyła się ponad rok temu - i której jak się domyślam nikt z Państwa nie widział, bo wtenczas reakcja byłaby zapewne natychmiastowa - należałoby poprzedzić bardziej wnikliwym rozeznaniem niż jedno zdjęcie. Tym bardziej, że na temat wystawy ukazały się dwa obszerne teksty (prof. Leszek Koczanowicz / "Odra", dr hab. Piotr Jakub Fereński / "Format").
Wyrwany z kontekstu obraz, pozbawiony został nie tylko konsekwencji wynikającej z kolejności prezentowanych prac, ale też tytułu, który stanowi integralną część dzieła i pozwala na jego zrozumienie a nie mylną interpretację. Tytuł obrazu to "Wandale". Na obrazie nie ma swastyki - jest krzyż zdewastowany przez tytułowych wandali za pomocą graffiti. Obraz pokazuje to z czym mamy do czynienia w Polsce - z powracającymi aktami wandalizmu. Praca jest reakcją m.in. na publiczny akt spalenia kukły Żyda we Wrocławiu. Pytanie kim są tytułowi wandale? Kto nocą, w pośpiechu niszczy nasz kraj? Kto zaprasza neofaszystów do życia publicznego?
Z poważaniem,
Karolina Jaklewicz