"Do strajku pewnie dojdzie". Broniarz o proteście nauczycieli
Temat podwyżek w oświacie nie schodzi z pierwszych stron gazet i serwisów informacyjnych, bo Związek Nauczycielstwa Polskiego grozi strajkiem, który może się nałożyć na kwietniowe egzaminy gimnazjalistów i szóstoklasistów (strajk ma rozpocząć się 8 kwietnia). Według szefa ZNP Sławomira Broniarza protestować może nawet 90 proc. szkół i nauczycieli. Rząd apeluje, aby w strajk nie wciągać uczniów. Z kolei szefowa MEN Anna Zalewska uspokaja i zapewnia, że egzaminy odbędą się normalnie.
Rząd nie zaproponował nic nowego
– Formalnie do strajku mamy dwa tygodnie, strajk ma rozpocząć się w ósmym dniu kwietnia. Dzisiaj rozpoczynamy rozmowy. Ale jeżeli dla kogokolwiek ważny jest mój nastrój, to raczej jestem zdecydowany, że do strajku pewnie dojdzie – i będzie musiało dojść – mówił dzisiaj w poranku radia RMF FM szef ZNP.
Jak tłumaczył Broniarz, nauczyciele „dali rządowi” 35 dni na rozmowy i przedstawienie propozycji, ale zdaniem szefa ZNP rząd nie przedstawia żadnych propozycji.
Broniarz potwierdził też, że oficjalne wyniki referendum strajkowego w szkołach podane zostaną dzisiaj w godzinach popołudniowych. – Nadal są szkoły, które jeszcze te wyniki zliczają. Około 85 procent szkół weszło w spór zbiorowy, a około 90 procent nauczycieli, którzy brali udział w referendum, poparło decyzję o strajku – mówił szef ZNP.
Działacz podkreślił też, że nie interesuje go stanowisko Solidarności i Piotra Dudy w kwestii strajku nauczycieli. – To nie jest strajk Piotra Dudy, tylko strajk 500-600 tysięcy nauczycieli, pracowników oświaty. A poza tym w zdecydowanej większości także szkół, przedszkoli my to robimy wspólnie z Solidarnością – i to jest ta wartość dodana, na którą część nauczycieli bardzo liczyła – dodał Broniarz.