• Autor:Maciej Pieczyński

"Kijów potrzebuje Warszawy. Nie odwrotnie"

Dodano:
Petro Poroszenko (b. prezydent Ukrainy) i Andrzej Duda (prezydent RP) Źródło: PAP / Jacek Turczyk
JAK NAS PISZĄ NA WSCHODZIE | "Kolejny prezydent Ukrainy, niezależnie od tego, kto nim będzie, powinien naprawić, zaniedbane wcześniej, relacje z Polską” – pisze na łamach tygodnika „Dzerkało Tyżnia” („Lustro Tygodnia”) historyk Olena Betlij.

Już w tytule autorka artykułu apeluje, aby „rozminować przeszłość”. Rzecz jasna, trudną polsko-ukraińską przeszłość, która szczególnie w ostatnich latach stoi na przeszkodzie współczesnym relacjom pomiędzy państwami i narodami. „Bez Polski Ukraina nie będzie w stanie ani wyjść z rosyjskiej strefy wpływów, ani zapewnić sobie miejsca w Europie Środkowo-Wschodniej” – pisze Olena Betlij. Właśnie dlatego, jej zdaniem, Kijów musi zacząć wsłuchiwać się w głos Warszawy.Betlij przypomina słowa Andrzeja Dudy, który już na początku swojej prezydentury konstatował konieczność prowadzenia dialogu historycznego, opartego na wzajemnym szacunku.

Według autorki artykułu, zlekceważenie tego głosu przez „Bankową” (przy ul. Bankowej w Kijowie znajduje się siedziba prezydenta Ukrainy) było wielkim błędem. Polityka historyczna została oddana w ręce Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej na czele z Wołodymyrem Wjatrowyczem, który nie zamierzał iść na żaden kompromis z Polakami w kwestii wspólnej przeszłości. Betlij słusznie zauważa, że potępienia zbrodni UPA oczekuje nie tylko PiS (jak twierdzi wielu komentatorów znad Dniepru), ale i generalnie cała polska klasa polityczna.

Historyk przypomina, że przecież już w 2013 r. polski Sejm, w którym większość miała wówczas PO, przegłosował uchwałę, nazywającą rzeź wołyńską „czystką o znamionach ludobójstwa”. A to i tak było rozwiązanie kompromisowe wobec Kijowa. Bronisław Komorowski, który optował za tym kompromisem, zamiast wdzięczności doczekał się ze strony ukraińskich parlamentarzystów upokorzenia – jak przypomina swoim czytelnikom Betlij, tuż po przemówieniu polskiego prezydenta Rada Najwyższa przegłosowała pakiet ustaw dekomunizacyjnych, zakładających m.in. gloryfikację OUN i UPA. Według ukraińskiej historyk, już lipiec 2016 r. powinien uzmysłowić jej rodakom, że polskie społeczeństwo jest zgodne w ocenie tego, co wydarzyło się na Wołyniu.

Betlij krytykuje zakaz ekshumacji polskich ofiar, wprowadzony przez UIPN w reakcji na rozbiórkę pomniku UPA w Hruszowicach na Podkarpaciu. Jej zdaniem decyzja Wjatrowycza utrudniła ukraińskim dyplomatom próby łagodzenia konfliktu i faktycznie pozbawiła ich wpływu na relacje dwustronne, od tej pory zdominowane przez radykalne działania w wywołującej skrajne emocje sferze polityki historycznej. Historyk opisuje też sprzeczne działania Ukrainy – z jednej strony, Poroszenko składa kwiaty pod pomnikiem ofiar Wołynia w Warszawie, z drugiej zaś strony kijowska rada miejska nadaje jednej z ulic imię Stepana Bandery.

Betlij przypomina również, że w lipcu 2018 r. nie doszło do wspólnych, polsko-ukraińskich obchodów rocznicy „krwawej niedzieli”. Historyk tłumaczy swoim czytelnikom coś, co nad Dnieprem niezwykle rzadko przyjmowane jest do wiadomości – że niezależnie od uznania zbrodni obu stron polsko-ukraińskiej konfliktu, Polska nie może uznać fałszywie kreowanej symetrii win, która jest zwyczajnie sprzeczna z prawdą historyczną. W styczniu 2018 r. Trybunał Konstytucyjny odrzucił „ukraińską” część nowelizacji ustawy o IPN. Betlij wskazuje na ten fakt jako na akt dobrej woli strony polskiej i uważa za błąd Kijowa brak reakcji na to ustępstwo. W jej opinii ukraińskie władze bały się okazać słabość. Jak jednak słusznie zauważa Olena Betlij, prawdziwą słabością wykazał się właśnie Kijów, biorąc zmarłych za zakładników („bo jak inaczej nazwać zakaz ekshumacji?” – pyta retorycznie autorka).

„A więc, przed prezydentem Ukrainy, który zostanie wybrany 21 kwietnia, znów powstanie do rozstrzygnięcia kwestia: „jak rozminować przeszłość w relacjach polsko-ukraińskich?”. Rozstrzygnięcie nie będzie takie trudne, jak się wydaje. Jest tylko jedno „ale”. W tym celu potrzebna jest wola polityczna prezydenta Ukrainy, który musi zademonstrować, że podstawą jego polityki zagranicznej nie są sympatie czy antypatie personalne, ale interes narodowy” – pisze Betlij. Historyk zwraca uwagę na fakt, że Ukraina nie ma przemyślanej strategii współpracy z Polską, nie ma też sprawnej kadry ekspertów od polskich spraw. Tymczasem Polska, dowodzi Betlij, konsekwentnie realizuje politykę wciągania Ukrainy do Europy i próbuje blokować budowę Nord Stream 2. „Polska będzie dalej wspierać Ukrainę. Ukraina jednak nie powinna tego wsparcia nadużywać i traktować go jako coś oczywistego” – dowodzi autorka artykułu. „Tym bardziej nie należy głosić, że Polska potrzebuje nas i będzie nas zawsze popierać (…) Przecież to nie Kijów, tylko NATO jest gwarantem bezpieczeństwa Polski”. Olena Betlij zwraca uwagę na rosnącą – na polu konfliktu historycznego – niechęć Polaków do Ukraińców. Historyk nazywa Polskę „centrum Europy Środkowo-Wschodniej”. Radzi też: celem polityki ukraińskiej powinna być współpraca z Warszawą. Jej zdaniem szansą na reset we wzajemnych relacjach są zbliżające się wybory: zarówno druga tura prezydenckiej batalii nad Dnieprem, jak i kampanie wyborcze nad Wisłą. „To w interesach Kijowa jest nie dawać powodów do wzmocnienia pozycji antyukraińskich w przyszłym polskim parlamencie” – pisze.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...